Skocz do zawartości

Korodzik

Filar Społeczności
  • Postów

    514
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    19

Treść opublikowana przez Korodzik

  1. Alkohol szkodzi, upokarza. Właśnie dlatego pijam tylko krew. Też mi szpan - "zalałem się w trupa", wielki powód do rewerencji. Choć bywają dzieciaki, które chlubią się tym, że takie młode, a już uczestniczą aktywnie w patologiach społecznych.
  2. Korodzik

    GMclan-owe cytaty

    Sens tej rozmowy. ^ Właśnie napisałem najmniejszego możliwego posta. Możemy już przejść do rzeczy, czyli cytatów?
  3. W przeciwieństwie do tysiąca innych gier, gdzie atakują przyjacielscy obrońcy. Szok! Gra, w której trzeba pokonać wrogów. Nie domyśliłbym się, takie to oryginalne. A w ogóle to Phi, program minimum. Czemu nie wyzwolić też powietrza? Ludkość = zbiór ludków. Cholera, dużo ich. Straciłem rachubę po pierwszym. (A może jest was tam dwanaście tysięcy ośmiu?) Pomysł? Jaki pomysł? To gra o walce bohatera ze złymi kosmitami najeżdżającymi planetę. Sądząc z opisu, nie ma tu żadnych pomysłów, tylko sztampa na sztampie i sztampą pogania. Nawet tytuł jakiś bezpłciowy.
  4. Korodzik

    ArkNOID

    BreakQuest. 100 poziomów, każdy zupełnie inny.
  5. Korodzik

    Wasze pulpity

    Cicho. Teraz to jest mój temat. Macie mojego kolosa.
  6. Korodzik

    Powitajcie nowego admina

    Nie, teraz już zaczęli się maskować.
  7. Korodzik

    Powitajcie nowego admina

    Cholerni komuniści...
  8. Korodzik

    R.E.I.R 2

    Boję się, że ta gra będzie naprawdę dobra :( Brawo Dyzmek :(
  9. Ewentualnie możesz użyć zmiennych globalnych. Mają to do siebie, że dostępne są zawsze i wszędzie, w każdym roomie, dla każdego obiektu. Nie tworzy się ich w żaden specjalny sposób - po prostu każda zmienna globalna zaczyna się od "global." z kropką. GML global.noz = 1 global.pistol = 0 global.shotgun = 0
  10. A więc może będę mógł w końcu napisać swego slash-fica!
  11. Nie mam czasu na długą recenzję, więc rzeknę tylko, że dyzmek naywyraźniey postanowił obrać nowy kierunek i w nadziei znalezienia własnego stylu wziął kurs na Wulgarlandię. Ale na nic wyrazy rynsztokowe, gdyż coorvy, hooiye i teksty typu "moczowodzie bez animacji ruchu" :D gry automatycznie nie poprawiają. Jednakże dyzmek wykazuje także rosnącą zdolność do tworzenia fabuły bardziej skomplikowanej niż Uratuj Świat. Ciekawym, co też w czwartej części nam zaserwuje. Być może nawet... nie śmiem marzyć!... nowy tekst pod klawiszem F1? Zamiast pojawiającej się stale tej samej zapowiedzi Seida 2.
  12. Korodzik

    War of Robots

    To jak się wabi ta gra? "War of Robot", "Robots of War" czyli też "War of Robots"? Bo na razie to mamy schizofreniczne roztrojenie jaźni. I czemu na screenach widać mnóstwo czerwonych robotów, a szary jest tylko jeden? Coś nierówne te armie. Jedna z nich zapewne robiła niedawno cięcia budżetowe i stąd ta niska liczebność.
  13. Korodzik

    Gmclanowe sny

    Co z tego? Ja tam wolę być w wyśnionym Amsterdamie-Edenie niż w prawdziwym, który mojemu do pięt nie dorasta.
  14. Korodzik

    Gmclanowe sny

    No, ja rozumiem, że jakiś internauta paszczy na innych internautów za to, że ośmielają się wchodzić na fora czy kontemplować granie w gry zamiast np. uganiać się za piłką koszykową na stole do futbolówki czy też studiować filozofię archimedejską (zajęcia, którym niewątpliwie internauta-narzekauta oddaje się codziennie z zapałem zgoła nadludzkim). Ale żeby krytykować śnienie? Nie wiedziałem, że kto śni, ten nołlajf. Nawiasem mówiąc. Czy wiecie, że wg ostatnich badań naukowych myślenie o nierealnych rzeczach jest szkodliwe dla zdrowia? Jak widać, wyobraźnia sama w sobie jest zła i szkodliwa. Dziękujemy ci, człowieku o imieniu Randy.
  15. Korodzik

    Gmclanowe sny

    Kiedyś śniło mi się, że razem z siostrą trafiliśmy przypadkiem do szkoły dla satanistów, gdzie uczono dzieci czynić ZŁO. Kiedy zorientowali się, że nie jesteśmy satanistami, chcieli nas złapać i złożyć Lucyferowi w ofierze. W innym śnie ratowałem niewinne dzieci przed kapłanami azteckimi, którzy także chcieli je złożyć w ofierze. Raz miałem "świadomy sen", ale tylko na pół (tj. wiedziałem, że to sen, ale nie dostrzegałem, że świat tego snu wygląda inaczej od realnego ani też nie mogłem nic zrobić.) Drugi naszedł mnie kiedyś podczas sjesty poobiedniej - ale też nie mogłem nic zmienić. Śniło mi się mianowicie, że w szkole mieliśmy wystawę kamieni szlachetnych, na którą przyszedł nawet jakiś szejk. W pewnej chwili wparował do środka Ryu ze Street Fightera i zaczął atakować wszystkich swoim karate i hadokenami czy co on tam ma, krzycząc po japońsku jak opętany. Budzę się, a tu brat mi nad głową ogląda anime po japońsku na YouTube. Ogółem - najbliżej LD jestem w czasie drzemek poobiednich/popołudniowych, nie zaś w nocy.
  16. Pac-Man Revenge 3D ew. Skarby Misia 3D!
  17. Korodzik

    Gmclanowe sny

    To i tak ma więcej wspólnego ze snami niż cycki. A mi się kiedyś śniło, że łaziłem po krużgankach jakiegoś marmurowego zamku (mury chyba świeciły same z siebie, bo była noc, a ja wszystko widziałem jasno), a po czarnym, usianym gwiazdami niebie sunęły wolno statki kosmiczne. Chcę wrócić, wypadło mi tam 50 gr. :angry:
  18. To prawda. Krytykowanie tych gier, które dobrze wyszły, byłoby raczej trudne. Gdybyś wydał grę, to chciałbyś raczej wiedzieć, co w niej jest nie tak, co trzeba by na przyszłość poprawić - nieprawdaż? Jeśli odpowiedź brzmi "nie"... to nie rób gier, tu nie Towarzystwo Wzajemnej Adoracji. Nie, to Seid się czepia różnych rzeczy (ręką, nogą, fryzurą)... Nie bardzo rozumiem tej logiki-dialektyki. Z jednej strony nie chcesz robić śmiesznych gier, z drugiej strony cieszysz się, że bawią ludzi. Good luck, już dawno nie robię gier, jak wspominałem :) Zakładając, że będziemy w stanie rozczytać jej ortografię. ...Ranmus, zmień mi tytuł Jak śmiesz obrażać Skarby Misia, grę, która zachwyciła Johna Romero i doprowadziła Petera Molyneux do paniki! Masz rację i dlatego zszedłem ze sceny programistycznej danwo. Tfu - dawno. Prawda jest taka, że masz rację. Nie jestem dobry w tworzeniu gier. Sam nie cenię swoich starych produkcji i nie zranisz moich uczuć nawet, gdybyś którąś z nich zmieszał z błotem. Już się nie mogę doczekać na twojego warna za necroposting. I to tyle! Więcej nie będę się kłócił, bo sam warnów nie lubię (mają cierpki smak).
  19. Seid 2: Łakocie i witaminy. No, dyzmek, sprawiłeś mi przyjemną niespodziankę. Świat się wali mi na głowę, rodzina patrzy wilkiem, a tu nagle wyskakujesz z pocieszeniem: kąskiem, któremu na imię Seid 2. Tym razem nie do pobrania. KŁAMSTWO + OSZCZERSTWO GRATIS. Delirium na motocyklu? Będzie fajnie. Do rzeczy. Na początku zajrzyjmy do F1. Nie mogę już się na zapowiadaną drugą część doczekać. Klikamy "nowa gra" i oto piękno ukazujące się od razu naszym oczom. Tak, panie i panowie, nasz zmutowany postapokaliptyczny Murzyn powrócił. Czy znowu rozlegnie się szum za latającym Afroamerykaninem, strzelającym nabojami z ziejących jam w miejscu oczu? TAK. Pierwszy poziom - to Lewitujący Las, znany nam i ukochany z poprzedniej części. Z początku myślał żem, iż niechcąco ściągnąłem część gry pierwszą miast drugiej, lecz błąd to i wypaczenie. Seid, skoczek czempion, wymija gwiazdkę lewitującą bez powodu i w rytm wesołego midika skacze prosto w kolczastą otchłań. Lecz mutanci nie umierają nigdy! Seid wraca na początek poziomu, ponownie racząc graczy swą zacytowaną wyżej elokwencją. Zaczepiając się o platformy ręką, Seid porusza się w prawo, lecz tu kolejna przeszkoda zdradziecka a mordercza: gigantyczny napis "tędy nie można wykonaj misję ponownie". Wykonałem. I znów skaczemy po chaotycznie wijących się kwadratowych kamieniach, a licznik zdrowia skromnie chowa się za nimi. Gdy wchodzimy w przejście na prawo, zauważamy brunatną kulę lewitującą w powietrzu. Mina to, czy też droid Gwiezdnowojenny? Zapewne jednorazowe urządzenie dające asumpt do myślenia, gdyż po dotarciu w pobliże owego gadżetu Seid znów komentuje sytuację: "czuje smrud tych gnojuw tego złodzieja masek. przyda mi sie bron, musze jej poszukac zanim pojde dalej" Dziwny a ciekawy sentyment - wydawałoby się, iż naszemu antybohaterowi starczą jego klasyczne kulki wystrzeliwane z oczu. Ale cóż, kaprysy herosów są nieodgadnione. Mijamy apteczkę (przydatna byłaby wielce, gdyby nie fakt, że nic w grze do tej pory nie było w stanie nam zadać obrażeń) i skaczemy do dołu. Spadając w dół, trafiamy na kolejny jednorazowy kształt dający Seidowi dar mowy: "oto i oni!!!!!! mósze ih zabić zanim oni mnie zabjom" Jak Seid zdołał dostrzec wrogów (znanych nam już z "Seida do pobrania" Chinoli) przez ściany - to pozostanie na wieki słodką tajemnicą jego wypalonych oczu. Nie chciało mi się mordować jako człowiekowi łagodnemu i delikatnemu, kobieco wrażliwemu wręcz. Wyminąłem zatem Wietnamczyków, jedynie dla zasady posyłając kilka śmiercionośnych kulek w ich stronę i doszedłem do drzwi w czasoprzestrzeni. Tam, dochodząc na poziom II, doświadczyłem kolejnego olśnienia literackiego: "zbir- nie zabijaj mnie prosze! powiem ci wszystko co bedziesz hciał seid- dobrze, powiedz mi gdzie jest maska, zbir- maske ma muj szef i showal ja w swoim bódynku ktury jest w nowym jorku, tam jest chelikopter, tyle rze jest on pilnowany przez inyh zbiruw, idz józ jak zobaczom ze z tobom rozmawialem to mnie zwolniom, niedostane pensji i nie bede mial pieniondzy na wyzywienie rodziny, jusz!!" Po tej przemowie godnej pana Pajonka Borysa Nabijewa bohater nasz trafił na poziom drugi, tło takie same, muzyka taka sama, deża wi! Idąc dalej, natykamy się na groźną pszepaźć "tótaj jest pszepaźć rzeby skoczyc potrzebuje spadochronu bo inaczej umre z takiej wysokosci" Jako człek krnąbrny i arogancki kazałem biedakowi skoczyć w dół bez paraczuta, za co wynagrodzony zostałem smakowitym textem "o nie, spadochron mi sie próje.. nie wiem czy przerzyję ten upadek, wimie ojca i syna i duha świentego... aaaaaaaaa" Przeżył? (i co to za modlitwy??? to ja myślałem, że Seid człek twardy, a tu jakiegoś mohera mamy! nie podoba mi się to i moim kolegom także!) Budzimy się w na wpół roztopionym łóżku, w budynku z ciemnoniebieskiego marmuru, a po prawej straszą trupy MSPaintowe... "gdzie... gdzie ja jestem???? ała, boli.. chyba przerzylem upadek, lób jestem w niebie?? (jakies damskie krzyki z korytarza) [- powiedział Seid.] aaaaaa!!!!! pomocy!! strzelaja do nas!!!! seid- chyba po mnie przyszli. sprubuje uratowac tych co jeszcze zyja, tylko broni nie mam, musze poszukac jakiejsc" Tak. Stanowczo niebo. "co za gnoje! wylaczyli zasilenie windy, musze isc shodami na dol" - a na dole coś pięknego: "mam juz szczykawke, z jakims dziwnym wirusem, sadze ze to bedzie dobra bron na tych gnoji" - i od tej pory nasz bohater strzela z oczu pochyłymi zielonymi kreskami. Zapewne jest to strzykawka samoreplikująca się. Nb. autor ma dziwną i podejrzaną nieco słabość do wyrazu "gnój". Gnoi żółtych standardowych likwidujemy bez kłopotu, dalej zaś natykamy się na okaz gnoja bardziej wyrośnięty - pamiętanych chyba z pierwszej gry kolosów, którzy zacinają się na schodach i nie robią nic poza plumkaniem w nadziei doprowadzenia Seida do kataru mózgu. Na końcu etapu trzeciego czeka blond brodacz, wyglądający jak ludzik z klocków Lego, stojący-lewitujący na kikutach nóg. "seid- nic ci juz nie grozi, jestes bezpieczna, pielegniarka- bardzo ci dzienkóje!! seid- jestes bardzo piekna [i tak oto dowiedzieliśmy się, jakie są preferencje miłosne Seida: lubi męskość.] choć musimy uciec stond bo ktos chce mnie zabić" Na następnym pozio-NIE MOGĘ PISAĆ, KOLCE MNIE GONIĄ!! A muzyka... naprawdę fajna. Porywająca. Co to za utworek? I tym razem piszę to bez ironii. No więc uciekłem, gdyż jestem hardkorem. "szybko do helikoptera!!! jestem gionony przez te ścierwa [a nie "gnoje"?], lecimy do nowego jorku!!" (W zasadzie powinienem teraz pracować nad swoim referatem na ustną maturę z polskiego.) (Eee tam.) *** "seid- mósisz tu zaczekać, bo ja mam pewne rachunki do wyruwnania, pielengniarka- ok skarbie, powodzenia" Strzykawkę do wystrzeliwania z oczu straciliśmy już niestety, lecz to nie przeszkadza nam wykasować dalszych żółtych Mongołów i dojść do kolejnej linii dialogowej: "te shody prowadza do budynku tego zlodzieja masek, przynajmniej tak mi muwil ten zbir ktory prosil o darowanie zycia, musze zahowac szczegulna ostrożnoźć" Wrogu, strzeż się. Seid idzie po ciebie, chwytając się wysoko podwieszonych stopni swą fryzurą afro, i nawet Tadżykowie urządzający mu danmaku niestraszni jego kulkom. Kolejny poziom: Boss. Wielka, ohydna głowa (Zardoz?!) strzelająca brudnoróżową watą cukrową. Horror nad horrory. A tak w ogóle to zapętlaj muzyczkę, dyzmaku-bydlaku. Boss został pokonany z pewnym trudnościamiBEZ OSTRZEŻENIA ZNOWU CIĘ KOLEC GONI SEIDZIE!!!! Podwinąwszy ogon pod siebie, Murzynek dochodzi do końca trasy i tam napotyka znów pana pielęgnarkę. "udalo mi sie!!! mam maske, [zapewne wyciągnął ją właśnie z powietrza w wyniku interwencji duha świentego] moj mama [no no, widzę, że postępowa rodzinka! dyzmaken, szykuj się na oficjalną nagrodę Stowarzyszenia Lambda] wyzdrowieje i nie bendzie horować na rzułtaczke!!!!!!! dziekuje ci za pomoc kohana bez ciebie bym nie dał rady pielegniarka-huraa" I tyle! Do widzenia, papatki, całusów sto dwa, zaraz co jest. Przyznam się, że następujące zaraz po "huraa" zakończenie mnie zatkało. Szarpnęło duszą, ciałem. Moczę się w nocy, wyję w dzień... Nie czytaj dalej - spoilery - zagraj sam! Fanarcik: https://gmclan.org/uploader/164/Seid2.png "cos mi wyjatkowo latwo poszlo, nie wiem dlaczego ale co jest nie tak, czuje to.." Sądzę, drogi Watsonie, iż tym czymś, co jest nie tak, jest fakt, że wisisz w powietrzu co najmniej z 10 metrów nad ziemią. "dziwnie sie czóje, jakby to wszystko bylo snem na jawie, zbyt pienkne by bylo prafdziwe.." Ściągaj gacie. "hyba umarlem, i dopiero teraz sie skapnołem..." "moja mama.... umrzy na rzułtaczkę... NIE, NIE, NIEEEEEEEEEEEEEEE!!!" "KONIEC GRY" I tak oto Seid i mama byli już na zawsze razem.
  20. Pamiętam, jak jeszcze chodziłem do przedszkola - wtedy to dopiero był kłopot z kupieniem sobie dobrych papierosów klasy lux. Ale jakoś sobie radziłem, a potem byłem największym mistrzem palenia na naszym podwórku.
  21. Moja ocena: 9 dziadków. :wheelchair: :wheelchair: :wheelchair: :wheelchair: :wheelchair: :wheelchair: :wheelchair: :wheelchair: :wheelchair:
  22. No to przybyłem, ja, pogromca zabugowanych gier, weteran edytowania przedmiotów, otoczony powszechnym szacunkiem nestor... tfu! w co ja się wpakowałem?... --Reset 2/1998 Jako człowiek hardkorowy postanowiłem wstać z grobu i zrobić jedną ze swych słynnych łapanek, których omal nie przykrył bezlitosny kurz czasu. Witaj mi, dyzmakenie, niezmordowany dostarczycielu frajdy! A więc poczniemy od początku. Przebiwszy się przez chaszcze ortografii rodem z Księżyca, znajdujemy taki oto klejnocik: Zapewne nieznany krewny Czerwonego - pardon, Czarownego Kapturka. I cóż za oryginalność - bohater w postaci kulki. Oj, autoplagiat! Plik .txt dodany do gry zapewnia więcej jeszcze doznań natury antyestetycznej: Po pisowni znać, że idee futurystów spod znaku jednodniówki "Nuż w bżuhu" nie są ci obce. A teraz samo gęste. Chodząc maleńką, zmarszczoną gniewnie kulką, przeciskamy się przez trawy wielkości drzew, blokujące naszego obłego herosa niby lite mury. Pierwszym napotkanym przez nas obiektem postaciopodobnym jest nieruchawa, bo gigantyczna sina sfera upaćkana pianką do golenia. Sfera wypowiada swe oszałamiające słowa mądrości (zacytowane już przez Mentossa), a dalej nasz "pochader" wchodzi do lasu, między drzewa, które niebezpieczne są, bo utknąć łacno (byłybyż to Enty tolkienowskie, zagarniające kulkokształtnego protagonistę drzewnianymi ręcami?) Zadanie bohatera polega na zbieraniu żółtawych rzeczy, które zrazu wziąłem za kanistry z benzyną, lecz które zapewne mają być kubkokształtnymi (nie mylić z kulkokształtnością) fragmentami wielkiego kubasa-bomby. Wrogowie także są: pierwszym napotkanym jest enigmatyczna rzecz, będąca zapewne wściekłą rodzynką w policyjnej czapeczce. Po jednym trafieniu wielgachnym, czarnym nabojem antagonista znika. Pierwszy poziom odznacza się niesamowitą wręcz atrakcyjnością pod względem grywalności: nasz ruszający się jak kulawy ślimak w smole heros pełznie wolno przez las, zbierając leżące na środku drogi kubki, przy czym na drodze staje mu 1, słownie: jeden, one, ein, przeciwnik. Doprawdy, przejście takiego poziomu wymaga niesamowitego skilla, lecz nudne nie jest wcale -- nie sposób wyobrazić sobie zajęcia atrakcyjniejszego niż przesuwanie ślamazarnej kulki w cztery strony świata. Zebrawszy wszystkie żółte naczynia (do czego służy kubek niebieski - tajemnica), przenosimy się znienacka na level 2. Na drugim poziomie znikąd bierze się muzyka, lecz niestety dyzmek raczy nas swoim talentem kompozytorskim tylko przez dwie sekundy. Drugi poziom zawiera też w sobie coś ciekawego: prawdziwe Wyzwanie - trza przejść, niby Frogger, przez szpaler lecących w lewo i prawo morderczych czerwonych elips (elipsy i kulki, jak wiadomo, to wrogowie z dawien dawna.) Na końcu czeka nagroda - jeden z pożądanych kubasów leży sobie koło niekształtnego płotu. Niekształtne zresztą są wszystkie ściany, płotki i inne takie rzeczy w tej grze, pełne luk i poprzesuwań. Następnie niestety ciekawie być przestaje - zadanie kulki polega na pójściu na górę ekranu i zagarnięcie tamecznych, niebronionych kubków. Powiem w tym miejscu nieironicznie, iż do szału doprowadza mnie idiotyczna maniera, kiedy to autorzy po prostu wstawiają potrzebny do ukończenia poziomu/misji/gry obiekt gdzieś w przypadkowym miejscu mapy, niebroniony żadnym sprytnym wrogiem do pokonania czy też pułapkami. Doprawdy, co jest ciekawego w "wyzwaniu" polegającym po prostu na (ślamazarnym) poprowadzeniu powolnego (najczęściej jak żółw!) bohatera w jakieś miejsce szerokimi, wygodnymi alejkami?? Poziom trzeci, śnieżny tak jak i drugi (pierwszy był jesienno-błotnisty pod względem palety barw), pozbawion jest muzyki, lecz jego design wskazuje, iż autor magicznie odczytał moje powyższe uwagi jeszcze przed ich napisaniem i wziął je sobie do serca przy konstruowaniu tej planszy. Tym razem mordercze elipsy występują nagminnie - Izydzie niech będą dzięki za opcję savegame/loadgame, bez której konieczność pełzania z powrotem przez cały poziom przy każdej śmierci szybko doprowadziłaby do nerwicy natręctw, socjopatii, biseksualizmu, choroby afektywnej dwubiegunowej, ąśći i tym podobnych choler. Warto też zauważyć komplikowanie dotychczas prostej jak drut mechaniki przez dyzmakena vel dyzmeka wraz z upływem czasu - na poziomie 3. kubki działają jako klucze: zebranie pierwszych otwiera nam drogę blokowaną dotychczas przez rozmamłaną szarą skałę (choć za skałą nie ma nic ciekawego - ot, kubek leży sobie idiotycznie na środku polanki,) a zabranie tamecznego naczynka wywołuje gruchnięcie pioruna i zniknięcie drewnianej bariery, za którą czeka kolejny, ostatni już ceramiczny obiekt pożądania. Poziom czwarty już z miejsca atakuje nas zgrają agresywnych, ożywionych pisanek wielkanocnych w zielonych beretach. Także i te elipsoidy znikają jak kamfora pod wpływem nabojów wystrzeliwanych przez bohatera. Co dalej - niestety nic, gdyż gra ni stąd, ni zowąd wychodzi do Windows po wejściu na szaroburą, uświnioną czymś makatkę (którą na szczęście da się wyminąć, by tuż sprzed nosa nieruchawego bałwana zabrać ostatni kubek i wywołać tym piękny komunikat o błędzie.) Ale to była ekscytująca przygoda! Ach, tak... Ta ponętna Lara Croft, tak sexy wyglądała, zbierając kubki i rozmawiając z wielkimi kulkami... A teraz to, co zwykle! Fanart!
  23. W 2100 roku ludzie będą już mieli boskie moce - czy to przez technologię, czy też tę tam Erę Wodnika - i po prostu magicznie to naprawią.
  24. Korodzik

    Anime

    Hamtaro. Powiedz to szybko 20 razy.
  25. ^ Popieram. Moje propozycje: - Sturba jego suka malowana! - To ci sturba, psia ją cholera w suczą by ją wlan! - Ty wandrygo, ty chałapudro, ty skierdasiony chliporzygu! - Ty skierdaszony wądrołaju! - Purwa jej sucza maść!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...