Wielkie mi halo, mój kolega kiedyś też udawał w autobusie King-Konga, ale poszedł dalej: Ryknął raz, drugi, setny, zanieczyścił autobus, złapał koleżankę i wspiął się z nią na szczyt Pałacu Kultury i Nauki. Puszczaliśmy potem samolociki na pilota wokół niego, a on próbował łapać. Była świetna zabawa, przynajmniej dopóki nie spadł.