lektura (18+)*
*Ostrzegam! Chociaż bluzgów nie tak dużo to czasami akcja i opisy ze względu na 'specjalną moc' bohatera są wyjątkowo drastyczne, wulgarne i
perfidne - nawet jak na mnie. Ale to wszystko w trosce o realizm i dramatyzm więc bez gadania że nie ostrzegałem.
***
Jak codzień obudził się niedługo przed południem, i wyszedł na śniadanie na miasto. Zawsze jadał śniadania na mieście, w odróżnieniu od kolacji,
które jadał zawsze w domu, i najczęściej samemu. Jego Porshe 911 carrera stało zaparkowane pod niewielkim ale porządnym, zadbanym, by nie powiedzieć
eklskuzywnym mieszkaniem w najbogatszej dzielnicy miasta. Ale Robert nie wsiadł do samochodu, jak codzień poszedł do lokalnego baru fast-food
zwanego prosto z mostu "Kebab", to tylko piętnaście minut drogi.
-Cześć Ania! miło Cię widzieć!
Zagadał spontanicznie do mijanej kobiety.
-Cześć.. - wyraz zakłopotania na jej twarzy, chwila ciszy -..Boże, ale mi głupio, faktycznie nazywam się Ania i ciebie też miło widzieć, ale nie
potrafię sobie przypomnić kim jesteś...
"...Na pewno to nikt z liceum. pamiętałabym... a może... jak on miał?.. Antek?... Antek z kolonii? czy to on? cholera mineło tyle lat, nie jestem
pewna, ale całkiem podobny..."
-Oj Ania, Ania, znajomych nie poznajesz, jestem Robert, kolega Antka, z koloni, pamiętasz? - o mało nie wybuchnął śmiechem kiedy to mówił. Ale robił
to już miliony razy, nauczył się nad sobą panować czegokolwiek by w ich głowach nie usłyszał.
"...Cholera, cholera, cholera..." pomyślała.
-Aaaaaa, faktycznie, cześć Robert, co tam u Ciebie? Ale sie zmieniłeś - powiedziała.
"...Kolonie, młode lata, musiałam być pijana, nie pamiętam go ani troche...."
-Mam tylko minutkę ale skoro już się spotkaliśmy to muszę Ci coś koniecznie powiedzieć
"..On mnie chyba podrywa... W sumie jest całkiem przystojny, nie wiele młodszy, dałabym mu dwadzieścia trzy lata, może dwadzieścia cztery.. no i
zagadał mnie na ulicy, mało facetów ma na to jaja, a ja potrzebuje w końcu jakiegoś porządnego faceta, nie to co ten kretyn i złamas zasrany gnój,
który moją koleżankę, kiedy mnie nie było...'
Nie da się nie myśleć o niczym. Robert zawsze wiedział wszystlo o ludziach z którymi rozmawiał, których mijał na ulicy, kiedy ludzie starają się o
czymś nie myśleć - myślą o tym podwójnie, czasem można spotkać uśmiechniętą matką z trojgiem dzieci, która gdyby nie dzieci i troske o nie już dawno
popełniła by samobójstwo, wtedy Robert podchodzi i pociesza ją ciepłym słowem, samemu napawając się widokiem kiedy tak nie wiele, jedno miłe słowo
zmienia kolor myśli z granatowo czarnych na błękitno żółte. Czasami można spotkać nastolatka całującego się z dziewczyną który w środku akcji
wyobraża sobie seks analny z mężczyzną. Wtedy Robert nie robi nic, za dużo się nasłuchał brudów, żeby ratować młodą pustą laskę z objęć geja.
Czasami można spotkać uśmiechniętego zupełnie szczerze berbecia bawiącego sie w piaskownicy. To co dzieje się w głowach nie umiących jeszcze mówić i
cieszących się z byle czego dzieciaków zawsze napełnia Roberta tą prawdziwą naiwną ale i szczerą radością. To lepsze nawet niż seks, kiedy
przeżywasz jednocześnie orgazm swój i swojej partnerki.
Czasami można spotkać ładną i bystrą dziewczyne która czuje się samotna, i wtedy Robert przechodzi do akcji.
Nie ma kobiety której by nie zarwał.
-Okej, zagrajmy w taką grę - powiedział nagle zupełnie zabijając poprzedni wątek, o szkole o pracy i innych bzdetach.
-Jeśli zgadnę jaki jest Twój ulubiony kolor, pójdziesz ze mną na śniadanie
Bo szybko wyczytał że jest głodna
-Hmmmm, okej, zagrajmy
"...Nawet jeśli nie zgadnie to się z nim umówię, interesujący facet... Jak by czytał w moich myślach..."
-Niebieski
"Cholera on czyta w moich myślach!" myślała na pomarańczowo.
Westchneła.
-Zdradziłam to kiedy byliśmy na koloniach, co?
Zaśmiała się, i pomyślała o tym że na pewno spotkali się dziś poraz pierwszy.
"Nie wiem jak on to robi, zgadł że mam na imię Ania, zgadł jaki kolor lubię, jeśli zgadnie jaka jest moja ulubiona cyfra to chyba na miejscu
rozstawie przed nim nogi"
-Widzę to po prostu w twoich oczach. A teraz chodźmy na śniadanie. Pokażę ci miejsce, chodzę tam co rano. I zawsze siadam przy stoliku numer siedem,
wiesz to moja ulubiona liczba.
Dwadzieścia minut później Robert zapisał kolejny numer w swoim telefonie. Znał go zanim Ania mu go powiedziała.
***
Pierwsze czego musi nauczyć się każdy szanujący się jasnowidz to rozróżnianie wspomnień od wyobrażeń, im wspomnienie starsze tym jest to
trudniejsze, bo luki w pamięci zapełnia wyobrażenie danej sytuacji. Zasady są dwie - pierwsza - lokalizacja. Wspomnienia i wyobrażenia widać po
innych stronach twarzy, to nie reguła, bo jak wiecie wyobrazenia i wspomnienia lubią się nawzajem wypełniać, ale jeśli wspomnienie jest niezbyt
odległe lub wryte głęboko w pamięć - definitywnie widać je po prawej stronie, kiedy ktoś wyobraża sobie coś czego w życiu nie widział - zawsze jest
to lewa strona. Druga sprawa to sama konstrukcja myśli. Jeśli jednocześnie słyszysz dźwięk i widzisz obraz, a czasem czujesz też zapach lub czujesz
dotyk - to możesz być pewny że masz do czynienia z dobrze zapamiętanym wspomnieniem. Wyobrażenia żadziej są tak zsynchronizowane, możesz usłyszeć
dźwięk i zobaczyć obraz, ale najczęściej nie w jednej chwili, więc jeśli widzisz w czyjejś głowie postać poruszającą ustami która na chwile znika
tylko po to żebyś usłyszał co mówi - masz do czynienia z wyobrażeniem. Gorzej z dźwiękami, bo jeśli same myśli nie zdradzają czy coś było czy to
tylko siedzi w głowie - sam głos wewnętrzny tego nie zdradzi, jego brzmienie zależy tylko i wyłącznie od stanu wewnętrznego czy treści myśli.
Czemu rozróżnianie czy ktoś 'myśli prawdę' czy tylko fantazjuje jest takie ważne?
Cuż czasem po prostu musisz wiedzieć.
Przykład - widzisz w głowie faceta jak bije swoją żonę, jeśli prawidłowo rozpoznasz czy robi to naprawdę czy tylko ma na to ochotę (ale tego w
rzeczywistości nie robi, zdziwilibyście się jak wielu ludzi nie robi tego na co ma naprawdę ochotę) można coś z tym zrobić.
Czemu po prostu się nie mieszać?
To zależy od człowieka, Robert uznał po prostu że człowiek nie mógł zostać obdarzony tak ciekawym talentem bez żadnego celu.
****
-Podbijam o tysiąc
"...Tylko para dam, ale zablefuje, zwątpi, napewno zwątpi..."
-To tysiąc... i jeszcze tysiąc - dodał od siebie Robert
"...Cholera..."
-Tysiąc, i sprawdzam
Robert miał pare asów, i zgarnął kolejną pulę.
Kolejna partia, kolejny blef, kolejna wygrana.
Czytając w ludzkich myślach można zgarnąć kupe kasy, na miliony sposobów, nie tylko poker - swoją drogą ulubiony sposób na zarabianie Roberta -
kiedy wiesz jakie przeciwnik ma karty, kiedy blefuje, kiedy czuje się pewnie i można podbić stawkę - wygrana jest tylko formalnością.Czasami trzeba
sie podłożyć, przegrać małą sumkę, żeby przeciwnicy nie stracili chęci na odegranie się. Są też bardziej ekstrawaganckie sposoby, jako nastolatek
Robert zobaczył w telewizji program o 'medium' który zbierał grupke łatwowiernych ludzi do studio a potem zaczął 'rozmawiać z ich zmarłymi
krewnymi'.
-Słysze kobietę, starszą kobietę, nazywa się Erica
-Tak, to.. moja matka
-Mówi o jakieś wycieczce.. chyba egipt? Czy tunezja? Chce Cię przeprosić za to co zrobiła wtedy w hotelu...
Innymi słowy banał. A ludzie płacą za to fortunę.
Kiedy Robert był w stanach przeprowadził kilka takich spotkań i zyskał sławę w wąskim kręgu fanatyków rozmów z duchami, ale to nie w jego stylu.
Potraktował to tylko jako zabawe i przygode, a prawdziwe zarabianie pieniędzy zaczął tu w polsce, zaraz po powrocie.
"... jeśli on znów podbije, to passuje..."
-Wchodzę wszystkim
-Pass
Poker to już tradycja dla Roberta, gra przynajmniej trzy cztery razy w tygodniu (przez internet też, ale rzadziej bo przez internet nie da się
czytać czyichś myśli) i głównie z niego się utrzymuje. Ale oprócz tego łapie się zawsze jakiejś mniej wymagającej pracy, przy której można użyć
specjanego talentu do zarabiania dodatkowych pieniędzy. Jadł kiedyś w ekskluzywnej restauracji "Piramida". Zamówił stek z karkówki z ryżem, a kelner
który podał mu zamówienie miał wyjątkowo jaskrawe myśli, kiedy Robert się w nich zanurzył odkrył że kelner dodaje mocz, i inne dodatki (niestety a
może na szczęście pobieżne zerknięcie w jego myśli nie zdefiniowało czym są te inne dodatki) do żarcia. Robert poczuł ogólny niesmak że takie rzeczy
dzieją się w restauracji gdzie płaci za swoje żarcie naprawdę nie małą sumkę, ale z drugiej strony ludzie wzieliby go za wariata gdyby wstał i nagle
oznajmił "Ty, ty i ty, macie mocz w zupach, smacznego". Więc znalazł inny sposób. Został kelnerem.
Napiwki w ekslukyzwnej restauracji mogą być wysokie, a uśmiechy szczere, kiedy kelner przynosi do jedzenia dokladnie to co klient dopiero ma zamiar
zamówić. Lub kiedy proponuje to na co klient dokladnie ma ochotę.
Może się wydawać dziwne że Robert, który nasłuchał się tyle brudów o których nikt by nikomu nie powiedzial ma takie dobre serce.
I prawidłowo.
-Dorzucam trzy tysiące
-".. cholera jasna! zbankrutuje przez tego typa!.."
-Pass
Kiedyś Robert spotkał pijaka, to było dawno, miał siedemnaście lat był znacznie mniej opanowany i ciężej było mu kontrolować swój talent. Pijacy
mają nietypowe myśli, więc Robert przystanął obok, odpalił papierosa i zaczął czytać. Niby nic, piękny wieczór, nie ma co robić, można zobaczyć jak
rzul spod sklepu sie stoczył i jakie ma sposoby na żebranie drobnych.
...Wszystko było mętne, zamglone, falowało, kolory były blade i czysto abstrakcyjne. Robert stał tam i czytał, w końcu pojawił się obraz.
To była mała, może dwunastoletnia dziewczynka, a rzul, nazywany posągiem, czyli pijaczek z którego Robert czytał leżał na niej, ze sciągniętymi
gaciami wykonując gwałtowny, zwierzęcy ruch posuwisto zwrotny, śliniąc się przy tym i robiąc odrażające miny, ani to uśmiech ani przerażenie,
najlepiej pasującym słowem byłoby tu chyba szaleństwo. Gwałcona małolata płakała, cała umazana w błocie próbowała się uwolnić spod starca, który nie
przestawał kopulować i wykręcać jeszcze bardziej twarzy, i jeszcze bardziej, i jeszcze bardziej... Mała nie miała siły, ale walczyła nieprzerwanie,
start pijak trzymał ją za dłonie, okręcił się w okól niej udami, i posuwał, i posuwał...
To wspomnienie?
Fantazja?
To ku*wa chore!
Tak pomyślał Robert
To k*rwa chore, czy sie zdarzyło czy dopiero ma się zdarzyć
Chore!
A do obrazu doszły dźwięki. Głos wewnętrzny, zachrypiały, przepity, ale napewno nie słaby, mówił tak jak kobiety do których dzwonisz wykręcając
numer 0 700, tylko tym swoim wrednym zachrypiałym głosem.
"...Jak ona mogła się nazywać ta moja malutka? Może sam powinienem ją nazwać, jestem dla niej jak tatuś. Mówiła do mnie tatusiu, kiedy jej kazałem,
ale potem mnie ugryzła mała zdzira..."
Robert miał ochote go złapać za te siwe włosy, przewrócić na ziemie, i uderzać szczęką o krawężnik, raz, drugi, trzeci, czwarty
...Posąg łapie małą tam gdzie za pare lat zaczną powstawać piersi, i posuwa i posuwa i posuwa...
I chciał go zabić tu przy wszystkich, uderzać i uderzać i uderzać. Ale stwierdził że nie będzie głupcem. Napaść na bezdomnego pijaka chodzącego w
starej czapce z pomponem, szarych dresach z urwaną nogawką i dziurą na tyłku,w szarej obcisłej zaplamionej i widać nie raz orzyganej koszulce, w
samym środku miasta w porach kiedy ludzie wracają z pracy i wszędzie jest tłoczno - mogło by być różnie odebrane, zręsztą nie był nawet pewny czy
Posąg nie fantazjuje sobie o rzeczach nierealnych, tak jakby fantazjował o wylocie na księżyc, że cała ta obrzydliwa historia nie jest tylko
aloholową schizą starca który już dawno znalazł się w rynsztoku.
Robertowi szło dobrze, ograł już trzech przeciwników, pozostała dwójka walczyła z resztką żetonów. Żetony Roberta warte były trzy tysiące złotych.
...hmmm całkiem ładna dniówka..." pomyślał robert i uśmiechnął się do siebie.
-Słuchajcie byłem ostatnio na występie tego magika, Drew Tosha, wiecie co kroi swoją partnerke na pół, chowa wszystko w czapce, a wyjmuje z
kieszeni, albo to co zniknął samochód, kojarzycie to? znane było w telewizi - zagadywał Robert rozdając karty.
-No kojarze kojarze, to z tym busem dobre,chyba rzeczywiście typek czaruje co? Jak można to inaczej wytłumaczyć?
Robert spojrzał w karty, siódemka czerwo i dama wino.
-A ja tam byłem i wiem jak on to zrobił, widziałem na oczy - powiedział Robert, i nie skłamał
-Widziałem w telewizji i nic nie zauważyłem, potem sprawdzałem na youtubie, i przewijałem dziesięc razy, i nic stary! ten trick był perfekcyjny
facet zasłonił samochód jakimś kartonem na ułamek sekundy potem samochodu nie ma! Gdzie on sie podział do cholery?
Robert wrzucił cztery żetony po sto.
-Spadł na dół. stał na klapie, zasłonił go, otworzył klape przyciskiem w łokciu, samochód spadł, klapa sie zamkneła, odsłonił karton, samochodu nie
było. A nic nie usłyszałeś bo muzyka głośno grała a samochód to pic z plastiku, bez silnika bez niczego, ładny z zewnątrz, w środku lipa, nawet
szyby plastiki.
-Coo? Skąt ty to wiesz? Pierdzielisz głupoty po czym to niby zauważyłeś?
-Mówie wam. Ale dobra, nie chcecie nie wierzcie, ale w takim razie wale to, nie powiem wam jak przekroił swoją asystenkę na pół.
Apropo połówek,dorzucił pół tysiąca do puli.
Z Rzulem Posągiem Robert napotkał się poraz pierwszy na poważny dylemat. Jeśli ten stary pryk skrzywdził lub chce skrzywdzić jakąś małą dziewczynkę
w tak podły sposób jaki miał w głowie - Robert był jedynym który może coś z tym zrobić. Pozbycie sie takiego śmiecia to nie problem, ale zabijać nie
można pochopnie, za jedną myśl. Gdyby było można to Robert już dawno wyrżnąłby pół miasta, wiele razy mijał już na ulicy ludzi którzy w myślach
zarzynają swojego sąsiada stłuczoną butelką podśpiewując przy tym wesołą pioseneczkę, widział żony strzelające w głowach do mężów ze starego
winchestera dziadka, widział kelnerów którzy w myślach tłuką dzbanek z gorącą kawą na głowie klienta, widział sześcioletnią dziewczynkę która
fantazjowała o wbiciu swojemu małemu ratlerkowi patyka w oko, dziewczynka nie umiała sobie wyobrazić krwi i wypływającego oka, więc cała fantazja
byłą pomarańczowo żółta i iście kreskówkowa, ale też się liczy.
Czym gorszy jest stary pijak gwałcący w myślach dziewczynkę od wkurzonej żonki z winchesterem w łapie?
Nigdy nikogo nie zabił, nigdy nikogo zbyt pochopnie nie osądził, a teraz ten rzul.
Może dlatego że jego myśli pomimo alkoholowego zamroczenia, a może nawet nim wzmożone były tak chore, ocieknięte czernią, wszystkim co brzydkie, złe
i podłe, największymi brudami o których mówią gazety... więcej, nic w tych myślach nie było ani ładne, ani przyjemne, ani choćby estetyczne,
pierwszy raz w życiu spotkał się z takim oceanem czerni, w którym nie ma ani jednej choćby szarej kropli. Totalna czerń, totalny brud, syf i
malaria, ślina, prawie że piana toczona z wykrzywionym w pół śmiechu pół obrzydzeniu ust starego dziada, czerwone, szalone oczy, jego jęki,
przypominające dźwięki jakie wydaje walczący dzik, brud na jego twarzy, brud na jego ubraniu, rzyg na jego ubraniu! On sobie to wszystko wyobraża!
Posuwa dziewczynkę w obrzyganej koszuli, i rzyga na nią, spawa na nią tym tanim winem na które codziennie żebrze, jak można fantazjować o posuwaniu
i rzyganiu na małoletnią dziewczynkę?? A jeśli to wspomnienie...
Posąg wyglądał na wyjątkową ztyranego, nieogolona brudna morda, podkrążone oczy, wyraz jednej wielkiej prośby w oczach, a w środku myśli o gwałceniu
i rzyganiu. Ani jeden mięsień mu nie drgnie kiedy jednocześnie rzyga i dochodzi...
I Robert chciał go zabić w tamtym momencie, ale czuł tą niemoc, a może sumienie klepiące go w ramie i mówiące - tylko nie zrób głupstwa.
Ale ze myśli były tak chore, Robert nie mógł odejść obojętnie, postanowił to zbadać.
Robert spassował dwa razy przy końcu a potem zgarnął reszte pieniędzy dwóch ostatnich graczy z trójką siódemek.
***
Czytanie w myślach ma tyle samo wad co i zalet. Niestety.
Możesz jeździć porshe carrera i wygrywać majątek w pokera, robić wrażenie na każdej kobiecie, ale nie znajdziesz nigdy tej jedynej, która została by
z Tobą kiedy powiesz jej o swoim talencie. Robert próbował setki razy, nigdy się nie udaje.
Przez telefon jest wszystko w porządku, mogą rozmawiać godzinami, pytać o wszystko co związane z czytaniem myśli, jak to działa? jak to wygląda? jak
to slyszysz? wszystko sie naklada czy widzisz jedna mysl na raz? Jaka byla najdziwniejsza mysl jaka kiedykolwiek przeczytales?
A kiedy dochodzi do spotkania
-Cześć
-".. chyba nie zrobiłam na nim wrażenia, malowałam się na szybko.. O boże nie mogę o tym myślec przecież on to słyszy..."
-Cześć, świetnie wyglądasz, chodź do środka
-"..O nie, usłyszał jak o tym myślę i chce mnie tylko pocieszyć, nie mogę o tym myśleć, o boże czy on naprawdę to słyszy?.."
-Karolina, zrelaksuj się, chodź do środka, zmarzniesz
-Robert.. Ja...
-".. Nie wytrzymam, czuję się jakbym była naga (wyobraża się sobie nagą).. Teraz wie jak wyglądam nago (znowu się sobie wyobraża nagą) Nie
wytrzymam, nie wytrzymam, to za dużo, przepraszam, przepraszam Robert..Nie wiedziałam jak to jest.. Dopuki nie wiedziałam że to potrafisz było w
porządku, jesteś świetnym facetem -to fakt. Zawsze marzyłam o kimś takim jak ty, ale teraz nie potrafię tego wytrzymać, przepraszam Robert.. Boże
nie wierzę że to powiedziałam, to znaczy że o tym pomyślałam...
-Rozumiem...
-Przepraszam Robert... Muszę iść. Zadzwonię do ciebię.
Robert zawsze kochał kobiety za ich myśli, były często zupełnie nielogiczne, ale naładowane taką dawką emocji, przy byle kupowaniu pralki czy myciu
naczyń ile u faceta w czasie uciekania przed wściekłym amstafem czy walki na noże. Wszystko jest kolorowe, świecące, upiękrzone, jak kraj w którym
logika nie ma wstępu. Kochał to, mógłby przebywać z kobietami każdą minutę swojego życia, ale one boją się jego daru.
Znalezienie dobrego kumpla czy przyjaciela też bywa kłopotliwe, z powodów zupełnie odwrotnych. Faceci z reguły nie wymiękają kiedy udowodnisz im
jasno na białym że grzebiesz im w głowach, pierd*li ich to. Ale każdy facet ma swoje dziwne urojenia i myśli których nie chcesz czytać, ciężko
wytrzymać w towarzystwie 'przyjaciela' grubasa w okularach, sympatycznego, ale rzucającego przy każdej spotkanej kobiecie myślami jak bije ją
wielkim penisem po twarzy,i albo on jej albo ona jemu liże tyłek, po czym spuszcza jej się na piersi z mocą węża strażackiego na środku stadionu w
medison square garden przy aplauzie stu tysięcy napalonych kobiecych gardeł. To zbyt wiele, nie chcesz znać swoich przyjaciół aż tak dobrze.
No i jest kolejna wada, może i najgorsza. Dużo bólu.
Kiedy Robert kładzie się spać ma przed sobą dwie nieciekawe perspektywy, pierwsza - to ten cholerny ból. Moment w którym zasypia, przynajmniej
normalnie by zasnął, leży, uspokaja sie, ziewa raz, drugi, przeciąga się, świadomosć przyjemnie odpływa, już ma zasypiać a tu nagle ból jakby dostał
młotkiem w głowe, i znowu i znowu, spada z łózka i krzyczy. Jego teoria jest taka ze to myśli innych ludzi z niego wylatują, słyszy je wszystkie,
głośne, zagłuszające jego własne, zagłuszające jego słuch, krzyczą przeraźliwie zdeformowane te wszystkie głosy które dziś usłyszał i czuje ten ból,
pulsujący i wręcz rozdzierający, nie do wytrzymania, pojawia się ochota rozwalenia tej przeklętej głowy, żeby tylko ból się skończył, żeby tylko sie
skończył, a głosy krzyczą, obrazy atakują wyjaskrawione, parami, trójkami, atakują, oślepiają a głosy krzyczą i krzyczą. Potem ból znika a Robert
nie jest w stanie wyobrazić sobie gorszego bólu.
Druga perspektywa jest nieco mniej tragiczna, ale bywa podobnie przeraźliwa. Kiedy Robert zaśnie, bez wcześniejszego bólu głowy ma bardzo dziwne
sny, i jest pewny że to nie jego sny. To ci ludzie których widział, siedzą w jego głowie i kiedy śpi, widzi to co oni widzą, słyszy to co oni
słyszą, myśli to co oni myślą, czuje to co oni czują, stają się nimi, po prostu nimi są.
Przez całą noc, dopuki budzik nie zadzwoni...
***
Robert wszedł do żabki. Monopolowego na rogu, taka sieć, każdy wie o co chodzi.
nie było kolejki, pani za kasą, w wieku około dwudziestu czterech lat, przygrubawa, czarne spocone włosy, czerwona dżokejka w białe paski jak z KFC
masturbowała się w myślach, Robert odwrócił wzrok ale nie pomogło, nigdy nie pomaga, nic nie pomaga.
Wział dwulitrową pepsi, położył na ladzie
-I goldeny czerwone, duże
"...Jak on mnie wkurwia!...
Podała paczke bez słowa, spojrzała spodełba
"..No idź już, idź..."
posłuchał jej, wyszedł.
Z posągiem łatwo nie poszło, po jakimś czasie tok jego myślenia zupełnie sie zmienił, przestał marzyć o rzyganiu i gwałceniu zaczął myśleć skąd
wziąść na flache. Robert próbował z nim porozmawiać ale rzul na każde pytanie odpowiadał -masz złotówke?
Kiedy dostał złotówke, spytał jeszcze o pięćdziesiąt groszy chociaż bo nic nie jadł od dwóch dni, zdradzając się w myślach że z rana wpierd*lał
kanapke,ale Robert tyle nie miał więc negocjacja zakończyła się fiaskiem.
Robert poszedł do domu, obejrzał film, zamówił pizze, zinfiltrował myśli typka który pizze przywiózł, poczytał książkę 'czarne oceany' JAcka Dukaja
w których pojawia się 'Czarny'mający podobne do niego przygody. "mam nadzieję że moja historia zakończy się inaczej" pomyślał. I poszedł spać. Ból
głowy nie nadszedł, nadeszły wizje, była baba z kiosku jak sra na kiblu, zbliżenie na stary tyłek kiedy się podciera, i smród, obrzydliwy smród
który się nasilał, i nasilał, by wybuchnąć olbrzymią mieszanką najgorszych zapachów świata kiedy wizja się zmieniła. Pojawił się posąg, smierdział
rzygowinami, moczem i śmieciami,myślał o małej dziewczynce, tej samej co ostatnio, powtarzał napalonym głosem 'zrobilem to', w końcu to zrobiłem,
tak! zrobiłem to!'w kółko powtarzał to i walił gruche przez rękawiczke z dwoma palcami,leżał w jakimś czarnym ciasnym pomieszczeniu na resztach
tapczanu pod dziurawym zasyfiałym kocem, machał pod nim jak szalony i myślał jak gwałci dziewczynke, jak ją bije po twarzy i próbuje jej wsadzić
penisa do buzi, a ona płacze, ryczy, krzyczy, woła o pomoc, a on się ślini na nią, mruczy coś pod nosem a wewnętrzny głos powtarzał monotonnie
'zrobiłem to, zrobiłem to', bił ją po twarzy i dotykał ją erekcją.
W tym momencie Robert się obudził, spocony i zdyszany, i zapłakał, zaczął płakać jak trzynastolatek któremu osiłek z czwartej klasy spuścił łomot.
Żałował że tej nocy nie zabolała go głowa. I postanowił że zabije Posąga. Zrobi to, a posąg już nigdy mu się nie przyśni.
Zapalił fajkę, stanął na rogu, i infiltrował myśli mijanych ludzi, tu jakaś samotna blondynka obiecująca sobie że nie spławi kolejnego faceta który
do niej podejdzie choćby nie wiem jakim był frajerem, tu podjarany dzieciaczek wychodzi z empiku z nową grą na komputer, w myślach przechodząc już
kolejne poziomy, tu dwóch studentów szukający zielska, tu prawnik po czterdziestce który zgubił dokumenty, Tu młoda kobieta szukającego w głowie
idealnego prezentu dla faceta, tu przechodzący pies, pudel, który wyraża w swój śmieszny jak to u zwierząt sposób chęć na zjedzenie kiełbasy. O
myślach zwierząt mógłbym napisać całą książkę, ale przeważnie są to obrazy, widziane z śmiesznej psiej perspektywy. No i kiedy masz gdzieś psa w
pobliżu to czytając jego myśli 'przejmujesz' jego masywnie wyczulony węch, z reguły bywa to nieprzyjemne, dlatego Robert nigdy nie posiadał zadnego
zwierzaka. Z owadów niestety czytać się nie da, u ryb to jakies chore historie których nie da się opowiedzieć, coś niesamowicie dziwnego,
najśmieszniejsze myśli ma małpa, ale jak już mówiłem nie pora żeby się o tym rozpisywać. Mijała dwudziesta a Robert miał jeszcze coś do zrobienia.
***
Kiedy spotkał Posąga dzień po śnie, i fantazjowaniu o gwałcie, na początku szło z górki, później były komplikacje.
Robert dał mu dziesięć złotych i powiedział prostu z mostu że da mu jeszcze pięćdziesiat jak pójdzie mu pomóc przy bramie, nie skonkretyzował o co
chodzi i nie było trzeba, posąg jak tylko dotknął banknot najpierw spojrzał na Roberta nieufnie, jak by mu miał go zaraz zabrać, a potem jak sie
zorientował że jest rzeczywiście jego to opluł się ze szczęścia i zaczął myśleć na jaskrawo. Robert zaprowadził go jakieś sto metrów do samochodu,
nie do swojego porshe, dziwnie by to wyglądało przewożenie zarzyganego śmierdziucha w porshe a świadków nie potrzeba,wyporzyczył starego jeepa,
wziął jakiegoś psiaka, ciapka z ulicy, przyda mu się wytężony węch i słuch dla pewności że nikogo nie ma w okolicy, i go sprzątnie, zabije go jedną
dziewięciomilimetrową kulą, która przebije mu czaszke, rozwali ten mózg który tworzy te dziwne fantazje nie ważne czy zdarzyły się naprawdę czy nie.
Zastrzeli go, przynajmniej taki miał plan.
Wjechali wlas, wysiedli z samochodu, ptaki nic nie widziały, pies nic nie czuł, czysto. Poszli nieco głębiej, Rzul zaczął się denerwować i myśleć o
ucieczce, więc Robert zapobiegawczo dał mu kolejny banknot i powiedział że już nie daleko. I było nie daleko.
Teren czysty.
Robert przyłożył Posągowi do głowy zabójcze 9 milimetrów i powiedział tylko jedno słowo. -Dziewczynka. Chciał zobaczyć reakcję.
I zobaczył.
"...Posąg bije dziewczynkę, posąg dusi dziewczynke reklamówką, dobija kamieniem kiedy widzi że ta się jeszcze rusza, potem kładzie się koło niej, i
leży z nią, martwą, z rozdartą niebieską sukieneczka, i rozbitą czaszką, Posąg leży zakrwawiony i ją przytula..
-Nic ci nie będzie laleczko, tatuś jest przy tobie... mówi posąg i głaszcze ją po wgniecionej główce -Wszystko będzie dobrze, śpij, odpoczywaj
laleczko..."
-P..pp..ppanie... jaka dziewczynka.. ja bezdomny jestem.. chleba nie mam.. siły nie mam, żyć nie ma po co...
-Zabiłeś ją!
"...Posąg dobija ją kamieniem, ciężkim, krew kapie na jego twarz, Posąg dobija ją znowu, i znowu, i znowu, ta myśl się zapętla, dobija ją, krew
kapie mu na twarz, znów jest czysty, dobija ją, krew kapie mu na twarz..."
-P..pp.paanie.. ja żem.. panie ja żem nikogo nawet muszki małej w życiu nie skrzywdził.. ja żem chory jest mięśni zanik ledwo chodzić moge...
"...Potem głaszczę ją martwą i mówi że nic jej nie będzie... -Do wesela się zagoi laleczko...O nic się Ty nie martw"
-P..Paanie proszę.. ja żem nic nikomu...
-Jak miała na imię?
-Co?
-Imię!
'..Skąd ja mam wiedzieć jak miała.. laleczka na nią mówiłem.. ale nie moge.. muszę walić głupa... nie może wiedzieć, ma przewagę...
Wtedy robert zniżył broń i strzelił mu w krocze.
Krzyczał głośno, ale nie było nikogo w pobliżu, ciapek z ulicy gdzieś zniknał ale ptaki bywają też dobrze poinformowane.
'...To anioł smierci! ten człowiek to anioł smierci! PRzyszedł po mnie, wiedziałem że przyjdzie, o Boże przepraszam, ja naprawdę nie chciałem...'
-Panie, ja żem nie winny! To nie tego pijoka pan ma! Ja jestem posąg, każdy mnie lubi!
Ryczał.
Jego zwłok nikt nigdy nie znalazł. Ani kolejnych, bo po tym wydarzeniu Robert zabijał. Zabił hydraulika który czyścił mu zlew który zabił swoją
rodzinę, żonę i dwójkę dzieci, syna i córeczkę, dwuletnią, zastrzelił ich i wyjechał do polski się zaszyć pod innym nazwiskiem. Zabił go i zakopał
ciało, zabił też dwudziestodwu latka który lubił gwałcić i tłuc kobiety metalową rurką, i utopił ciało.
I nikt nie przewidziałby że nie ujdzie mu to na sucho.
***
Robert miał spotkanie.
Parę dni wcześniej dostał dziwnego smsa. "Panie Jasnowidz, w czwartek o dwudziestej pierwszej, ul. Popiełuszki 61, lepiej żebyś był".
Nie miał pojęcia kto to napisał, innych smsów nie było, a kiedy oddwaniał na ten numer nikt nie podnosił słuchawki, pomyślał że to któraś z jego
dawnych kobiet, kiedy jeszcze miał nadzieje i zdradzał się ze swoim talentem, wszystko było dziwne ale pomyślał 'czemu nie. i tak nie mam nic
ciekawszego do roboty'. Stanął przy mieszkaniu, nr 61 przy ulicy popiełuszki i zadzwonił do domofonu.
-Halooo - damski głos, ale Robert nie potrafił go z nikim skojarzyć
-Robert
-Jaki Robert?
-Pan Jasnowidz
-Miło mi poznać
-Wpuścisz mnie?
-Musisz zasłuzyć
Robert nie nawidził takich rozmów, nie dość że nie wiedział co jest grane to gadał przed domofon i nie mógł się po prostu dowiedzieć.
-Nie muszę, idę sobie paniusiu
-Dziewczynka!
Robert zatrzymał się w pół kroku.
-Jak miała na imię?
...laleczka na nią mówiłem
-Powiesz mi chociaż z kim rozmawiam?
-Zabiłeś ją! Zabiłeś ją! Zabiłeś ją!
-Będziesz mnie oskarżać o jakieś bzdury przed domofon czy wpuścisz mnie do środka? Nie rozumiem nawet po co tu jeszcze stoję
-Czujesz się bezbronny kiedy nie możesz czytać w myślach co? Panie jasnowidz - Głos przybrał naprawdę nieprzyjemny złośliwy ton
-A Ty bezpieczna za murami domi, anonimowa, niejasna, ogólnie spadam dziewczyno marnuję czas
bzzzzzzzzzzzzzz
Robert chwycił klamkę i otworzył drzwi
-W końcu przechodzisz do konkretów dziewczyno
Zrobił krok do środka i dostał czymś ciężkim w głowę.
Cwaniara - pomyślał.
Kiedy odzyskał przytomność był przywiązany do krzesła a ona stała za szybą, wysoka brunetka, z długimi bujnymi lokami, blada cera, rumiane policzki,
wielkie czarne oczy, pomalowane na ciemno bordowo usta, czarny strój z niewielkim ale miłym dla oka dekoltem. Stała za szybą i krzyczała przez
głośnik, a Robert siedział przywiązany do krzesła w sąsiednim pomieszczeniu. Oddzielała ich szyba i te przeklęte głośniki i mikrofony. Robert nie
mógł wyczytać nic. A ona się śmiała.
-Miło mi cię poznać Robercie, szkoda że spotykamy się w takich nieprzyjemnych cyrkumstancjach, i szkoda że nie mogę wyjść tam do ciebie, ale uwież
mi jesteśmy na siebie uczuleni. Nazywam się Tanya, jak się czujesz?
-O co tu k*urwa chodzi
-Patrz
otworzyła się klapa na suficie, zupełnie jak w występie tego magika który umiał przeciąć na pół swoją pomocniczkę, tylko zamiast plastikowego busa
spadła z góry klatka z tygrysem. Pierd*lnął o podłoge z potężną siłą, klatka sie rozsypała a tygrysa najwyraźniej zabolało, zwył, zapiszczał i
przestał się ruszać, potem ruszał tylko raz czasem ogonem i widać było unoszącą się i opadającą klatkę piersiową, myśli tygrysa były czarne,
mroczne, troche krwi i wściekłości, i ból, rozpacz, zwierzęca niepohamowana zdrowym rozsądkiem rozpacz.
-Czujesz to prawda? Czujesz ten ból, czujesz tą rozpacz!
Tym razem to Robert poczuł się infiltrowany.
-Nie czuję bólu, widzę jego rozpacz, widzę jego ból, ale nie czuję tego Tanya, wybacz masz nie tego faceta. Swóją drogą skąd do cholery wziełaś
tygrysa i mieszkanie z ukrytymi drzwiczkami w suficie na pilota? zakosiłaś to Drew Toshowi? Szkoda że jesteś za szybą, już bym znał odpowiedź.. a
tak w ogóle.. weźmiesz tego tygrysa? Nie ufam mu za bardzo, leży tam na ziemi ale wiesz, klatka pęłkła a mu po upadku zostało jeszcze pare zębów...
-Dużo mówisz jak jesteś zdenerwowany co? Panie Jasnowidzu?
-Może dla odmiany ty mi coś powiesz? Zaspokoisz w tych nieprzyjemnych cyrkumstancjach moją ciekawość?
-Na codzień nie musisz się prosić co? Sam wszystko widzisz
-Tanta, ten tygrys na mnie patrzy, i wiesz co, on chyba myśli o tym że musi chwile odpocząć a potem zjeść moją nogę. Rozumiesz, widzę swoją nogę i
stopę w jego fantazjach, to nie wygląda dobrze
-Zmiana tematu co? Sam wiesz że nie jesteś niewiniątkiem
-ja żem nikogo nawet muszki małej w życiu nie skrzywdził-zacytował kolejny raz posąga.
-Za takie muszki małe to strzelają w krocza, i zakopują pod ziemie, panie Jasnowidzu, wolisz żebym ci odstrzeliła fiuta czy zakopać cię pod ziemię?
-hmmmmmm.... może opcja C?
-Co proponujesz?
-troche mnie cisną nadgarstki mogłabyś poluzować linkę
-Poje*ało cię? Nie wejde tam, tygrys tam jest
-To jak mnie chcesz zastrzelić albo zakopać? jak tak trzęsiesz pupcią przed pół martwym tygrysem?
Tanya przycelowała i strzeliła, przez szybę, szkło posypało się z hukiem, tygrys dostał w głowę, kiedy szkło pękło Robert zyskał dostęp do głowy
jego koleżanki i wtedy się zaczęło.
***
Robert w życiu czegoś takiego nie słyszał, im bardziej zagłębiał się w umysł Tanyi tym głośniej, z każdej strony słyszał swoje własne myśli, coś jak
kiedy nakierujesz kamerę na telewizor do którego jest podłączona i widziesz ekran, w ekranie, w ekranie, w ekranie, w ekranie... tak samo Robert
słyszał własne myśli, jakby krzyczały do niego, jakby czytał swoje własne myśli od setek ludzi naraz, stanął jak wryty nie mógł się odezwać
-Tym się różnimy - mówiła Tanya - Wiesz czemu jesteś takim złym skur*ysynem? Bo widzisz ludzkie umysły, tylko je czytasz, jak pierd*oloną książkę -
teraz już wrzeszczała - i oceniasz je jak książke, dobrza powieść, zła powieść, dobry człowiek, zły człowiek!I co myślisz ze masz prawa boskie?
Tym się różnimy, ja nie widzę myśli ludzi,czasem tylko ich wspomnienia, czuję ich emocję, mam taki sam humor jak oni, nie osądzam nikogo, to jakbym
osądzała siebie
-Zamknij się, daj posłuchać!
"...Ja pier*ole, słysze swoje własne myśli w jej głowie.. miliony gardeł.. miliony mnie.. a po niej ani śladu... nie widze ani jednej jej myśli..."
Dostał liścia na twarz
-Ty sie zamknij! Nic ze mnie nie wyczytasz! Ani ja nie mogę nic wyciągnąć od ciebie, tylko kopia, kopi jeszcze jednej kopii, zrozum to. Nie możesz
robić tego co robisz, nie możesz zabijać ludzi za to co zobaczysz w ich głowach, jesteś tylko wybrykiem natury nie pół bogiem, nie masz prawa
zaglądac do ich głów, więc powstrzymam cię, żebyś nie krzywdził ludzi..
-Posłuchaj sama siebie kobieto! Chcesz zrobic dokladnie to samo? Mowisz mi jaki jestem niesprawiedliwy? jak zabiłem tego starego bezdomnego zboka i
gwałciciela dzieci, i morderce wlasnej rodziny. Zatłukł ich siekierą,i to było niesprawiedliwe, a co jest sprawiedliwego w mojej śmierci?
Wykombinowałaś sztuczkę ze spadającym tygrysem ch*j wie po co, a nie pojmujesz takiego prostego faktu?
-Zamknij się!
"zamknij sie, zamknij sie, zamknij sie'
'aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa'
Krzyki, tysiące gardeł, krzyczą na nią, krzyczą wymyślają przydomki na nią i jej matkę, krzyczą, krzyczą, miliony gardeł, gwiazdy krzyczą w jego
głowie, a u niej w głowie nienawiść Zakmnij sie! Zamknij sie! Krzyczą tysiące gardeł a nienawiść rośnie i rośnie, pogarda złość i nienawiść, coraz
bardziej i głośniej. I ból głowy, Myśli tych wszystkich ludzi, w jego głowie te wszystkie historie które kiedyś wyczytał, wszystkie obrazy
przeskakują jak klatki w filmie, wszystko jaskrawe i powielone i głośne, kompletnie zastępuje sześć głównych zmysłów, Robert nie jest w stanie
skonstruować ani jednego sensownego zdania, siedzi z przerażoną miną, za dużo informacji! Za dużo informacji! Za dużo za dużo za dużo! Ból, ale nie
ból jest najgorszy tylko te informacje.
Z Tanyi nosa pociekła gruda krwi, ból wykręcił jej usta w grymas bólu, targnęły nią drgawki, potem zacisneła pięści i zaryczała dziko, nienawiść
razy tysiąć i ból razy tysiąc, totalna kur*ica na pełnej piź*zie! Rozpier*olmy to wszystko w drzazgi! Krzyczą miliony gardeł, Zabić! Zabić! Zabić!
Tanya przyłożyła swoje zabójcze .44 do skroni, cała drżała, patrząc w jej oczy widać było tylko białka, zbladła jeszcze bardziej, z zachlapaną krwią twarzą wyglądała upiornie, palec na spuście drżał, Robert tego nie widział był całkowicie pochłonięty swoim bólem i wizjami, głosami wszystkich ludzi których kiedyś spotkał nadających wszystko w swoim własnym rytmie. I palec zaczął naciśną spust ale Tanya nie trafiła, padła na kolana i strzeliła w sufit, posypał się tynk a ona płakała, nie była zdolna strzelić sobie w głowę, ale nie moze już wytrzymać, zaraz głowa sama eksploduje, ale ta nienawiść, cierpienie i ból, przedewszystkim ból, dłużej tego nie zniesie.
Strzeliła ponownie. Cierpnienie Roberta i Tanyi zakończyło się w jednym momencie. Obaj upadli na ziemie i oddychali ciężko. Po kilku minutach Robert sie wykrwawił a Tanyi udało się wstać na nogi. Rozpłakała się. Głośno, tak jak te tysiące głosów których nigdy nie zapomni.
Ps.I zagadka dla cwaniaków, o co tak naprawde poszło i czemu go zastrzeliła
KONIEC