poszedłem do lodówki a tam pucha, chciałem iść z psem na spacer ale mnie nie słucha, moją byłą panią właśnie jakiś frajer rucha, a na monitorze klapneła jakaś wielka mucha, strąciłem ją klapkiem, nie tracąc pogody ducha, i tak sie rozmaśliła że sie uśmiechnałem od ucha do ucha. Niestety ta radość była krótka i krucha, nie pomogło nawet jak sciągnałem bucha, poszedłem po browar do sklepu - ale sprzedawczyni jak by była głucha, chciałem tyskie w butli a tu wyszła plucha... a idź pan w cholere z takimi problemami, w świecie pełnym ludzi, w którym i tak jesteśmy sami