Założyłem ten temat, abyście mogli opisać wasze śmieszne sytacji spoza szkoły.
Zacznę od siebie.
To było w lipcu tego roku. Pojechałem z kumplami na wioskę do koleżanek na imprezkę, obładowani napojami poszliśmy do jednej z nich. Powiedziała żebyśmy na razie poszli se na jeziorko a one dołączą. No to poszliśmy, wykąpaliśmy się itp. siedzieliśmy i w pewnym momencie postanowiliśmy wykąpać się na waleta, więc się rozebraliśmy do naga i hop do wody(to była 23:00 więc było już ciemno i nie zauważyliśmy że dziewczyny już przyszły) kiedy już przybyły postanonowiły zrobić nam kawał zabierając nam łachy. Wyszliśmy z wody, patrzymy ciuchów nie ma, co jest kurde. Szukaliśmy przez chwilę i stwierdziliśmy że ktoś nam musiał kawał zrobić. No to poszliśmy szukać kawalarzy. Śliśmy przez wioskę(na waleta) i się rozglądaliśmy. Potem wiedzieliśmy mniej więcej gdzie szukać, poszliśmy do koleżanki której dom był oddalony o jakieś 1,5 km polnej drogi od nas. Idąc do niej śmialiśmy się z tego że jak wejdziemy na jej podwórko i zobaczy nas jej mama pomyśli sobie"co za kolegów ma ta moja córka" zbijaliśmy się z tego całą drogę i po 20 minutach dotarliśmy na mijesce, co się okazało, ciuchy podpier...iły nam dziewczyny :D ubraliśmy się i do 4:00 nad ranem się z tego śmialiśmy, jak spaliśmy potem w namiocie to mieliśmy grand prix formuły 1 (komary powpadały) więc nie szło spać.
To chyba najzabawniejsza historyjka tych wakacji, czekam na wasze ;D