A teraz napiszę, co ostatnio nabazgralem w swoim 'dzienniku snów' :P
Otóż śniło mi się, że siedzę i czytam książkę.
Książka zaczynała się od tego, że do głównego bohatera podchodzi na ulicy jakiś faraon ze starożytnych czasów i - żeby zademonstrować mu swoją moc - tworzy wielkie tsunami, którym niszczy szereg miast amerykańskich.
Dalej było o tym, że ktoś zerknął na mapę świata i stwierdził, że można na niej narysować trójkąt, w którego każdym rogu znajduje się coś niezwykłego. W jednym rogu był ów faraon.
W drugim rogu - jakaś nawiedzona kobieta z grupą jakichś wariatów. Opiekowali się oni jakimś wielkim, popsutym ptakiem-robotem, którego chyba gdzieś znaleźli i uznali go za dar niebios. Ptaka naprawiał weterynarz z okolicy - za darmo, wystarczyła mu sama możliwość obcowania z tak ciekawą technologią.
W trzecim rogu był chyba zamek jakiegoś lorda (nie pamiętam szczegółów), a w środku trójkąta zapewne była przyczyna całego zamieszania.
Dobra książka by z tego była? :D