To teraz ja ;)
Wg. mnie najlepsza na świecie książka to §22 Hellera. Zarąbista książka, lałem przez bite 5 dni ze śmiechu. Harry Potter też jest fajny, buduje bardzo zagmatwany, zagadkowy świat, przeczytałem całego oprócz czary ognia, bo nie mogę znaleść.
Kamienie na szaniec fajne są, Biały Kieł też, ale mało w nich śmiesznych scen. Old Shaterhanda przeczytałem jak byłem w 3 klasie i dobrze wspominam, Winetou też przeczytałem rok później (to był odjazd ;) 1200 str.) noi pierwsze części "Tomka w ...". Jeszcze była zarąbista książka, tylko nie wiem, jaki tytuł, goście walczyli o komputer do sterowania samolotami, był tam taki biznesman, który nigdy nie witał się, ani nie żegnał przez telefon, bo uważał, że to strata czasu. Przeczytałem też Dryfujący Dom i Latający Dom Laytrighr (Czy jakoś tam) Nawet fajna fabuła, ale też nie za śmieszne.
A teraz mój apel: Czytajcie, bo będziecie dyslektykami!
E: W wakacje może będę czytać Poczet królów Polski. Ale taki fabularny.