Moje wrażenia z aktualnego konkursu:
NoName
Pierwsze, co się rzuca na mózg, to muzyka. I tu już należy się autorowi smaganie biczem i smarowanie ran solą. Krótki motyw techno (!!) z wokalem w postaci niepokojących, piskliwych jęków (!!!!). Wyłączam głośniki i brnę dalej. Co dalej? Grafika. Powiedzmy, że może być. Animacja postaci jest jednak troszeczkę za wolna, a podczas chodzenia stopy zatapiają się pod grunt. Kolizje generalnie działają dziwnie - często się zdażało, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że udało mi się monetę zebrać, ale gra była innego zdania. Gra jest też mało urozmaicona. I jeszcze jedno... CO TO ZA TYTUŁ DO CHOLERY? Jestem niemal całkowicie pewien, że istnieją jeszcze przynajmniej 3 inne gry pod tym tytułem, do tego znany wszystkim doskonale e-zine, i prawdopodobnie jeszcze z tuzin osób o takim nicku. Czy oryginalność to towar drogi, jak kubańskie cygara? Nie wydaje mi się.
Box Master
Tutaj dla odmiany muzyczka jest całkiem znośna, a rozgrywka przyjemna. Szkoda, że zabawa kończy się po trzecim poziomie. Nie ma nawet obiecanego arcytrudnego bonusowego levela, który miałby się pojawić po zniszczeniu wszystkich skrzynek w poprzednich. Fabuła też jest lipna i równie dobrze możnaby ją usunąć bez jakiejkolwiek straty. Graficznie jest znośnie, chociaż główny bohater wygląda bardzo słabo. Daj znać, jak będzie nowa wersja, która nie skończy się, zanim na dobre się zacznie.
Dresman
Smród, bród i ubóstwo. Choćby kości mi łamali choinkami wielkanocnymi, za cholerę nie chcę grać w to znowu. Muzyka - syf. Grafika - syf. I tu mała ciekawostka: jak główny bohater to robi, że nie zginając nóg w kolanach potrafi podskoczyć na wysokość równą swojemu wzrostowi, a potem się odbić ponownie od powietrza, spaść na ziemię i iść dalej? Czyżby obuwie było wyposażone w supermocne sprężyny aktywowane siłą umysłu (dres i umysł? pff), silniki odrzutowe i poduszki? Chyba łatwiej by było zgiąć te cholerne kolana, ale dresiarstwo zobowiązuje...
Rozgrywka jest cholerycznie nudna, monotonna, a na końcu mamy radosny komunikat, czy chcemy zagrać ponownie. Po jaką cholerę, że tak zapytam?
Czy muszę wspominać, że w moich oczach fakt, że protagonistą jest dresiarz, duskwalifikuje grę niezależnie od jej jakości?
Labirynth of Diamonds
Muzyczki brak, grafika skromniutka, dźwięki symboliczne... Ale źle nie jest. Jeśli nie dać się zrazić początkowymi poziomami, które są denerwująco proste, to dalej się robi ciekawiej. Co prawda na jednym z poziomów przeciwnicy się blokują, ale nie uniemożliwia to pomyślnego ukończenia gry. Fabuły brak, więc i na zakończenie żadnych bajerów, ale za to jest edytor poziomów. Troszeczkę wadliwy, bo można elementy ustawiać poza planszą, a więc na menusie. Miła jest możliwość kontynuowania zabawy od określonego etapu przez wprowadzenie stosownego hasła. Dodałbyś jakąś delikatną melodyjkę w tło i urozmaiciłbyś całość graficznie, a byłoby całkiem fajnie.
Tomatoes War
Platformówka, owszem, ale jakaś taka... Niezbyt oldschoolowa. Graficznie nie jest źle, całkiem fajne jest to, że po pomidorze (tym czerwonym) widać jego stan zdrowia. Gra jest dosyć trudna - dodatkowa amunicja pojawia się troszeczkę za późno, a czasami nawet ta się kończy. Pociski powinny znikać nieco szybciej po kolizji z ziemią, bo aktualnie gra potrafi zwolnić, gdy przeciwników jest troszkę więcej. Niby nie jest źle, ale jakoś mi gra nie przypadła do gustu. Pozwolę też sobie przemilczeć niegramatyczny tytuł... Ups, za późno.
EDIT: Jeśli z powyższego posta niejasne jest, która gra moim zdaniem jest najlepsza, to jest to Labyrinth of Diamonds, a za nim Box Master.