Skocz do zawartości

Bitwa Pisarzy


Cora Wind

Rekomendowane odpowiedzi

ja jak pisze nigdy tak naprawde nie wiem co stanie sie dalej, wszystko jest jedną wielką improwizacją :) zresztą żaden ze mnie pisarz, ale czytelnik pełną gębą :) Spróbuj napisać coś dłuższego,powinno wyjść w porządku, a nawet jak nie to doświadczenie piechotą nie chodzi :) ja u siebie znalazłem zajawke na pisanie niecały rok temu, ale myśle że kiedyś jakąś książke wydam bo nie z samych gier człowiek żyje ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 104
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Chociaż Unosiłem w ciemności, nie ma ciała, nie ma własnego czują, a tylko połowa głupca, jest prawdziwe, nagłe, jestem sama w pokoju, często odwiedziny i zawsze bolesne i bezradni. Pomieszczenie prostokąta o 10 metrów szerokości, 14 metrów długości. Podłoga jest pokryta z Ciemnoczerwone z podłogi, chodził około 10 metrów, ściany jest bardzo zamożnych jednym. Nie mam na suficie lub na niebie, ale zamieszanie w abstrakcyjny, obłędny taniec kolorów, kształtów i linii można zobaczyć podczas fali podobnych zamknąć oczu na rzeczywistość obiektu. Stark podkreślił. Brak drzwi lub okien, w celu zewnątrz, ale do ucieczki. Jednak jedyną rzeczą, możemy zrobić to teraz, chciałbym jeszcze raz zniszczyć medytacji w ciemności. Obecnie odpornościowego niewidzących oczu, ponieważ kilka dni temu, duży pokój, zacząłem ślepotę. Uruchom, bo wiem, co to jest w stanie szybko i jestem tutaj. Możesz zapłacić słodkie, białe, forma, przy wejściu do pokoju po raz kolejny małe, czasem nawet poza murami wylatując. Możesz spróbować przypatrzyć, bo wszystkie moje wysiłki, aby skupić się na grze. Zygzak pomysł zmianę kierunku, ale spróbuj za kilka sekund, i straszny, ale wiem, że jest to nieuniknione. Teraz przepływu na ścianie, z głosem cierpienia i przemocy, ale musiałem to zrobić.On siedział w banku. Nie wiem, dlaczego tutaj. Włosy na wietrze. On walczył, ale że każdy pomysł, do tego punktu. Chcę tylko powiedzieć ... - Jesteś powolne - Ja .... Jego miejsce jest silnym człowiekiem w pobliżu zezwolenia. Black, cień długoterminowej, długi płaszcz. Detektyw niepewność ... - Mruknął, ale jego strony, nie wszyscy. Zgubiłem wszystkie zainteresowanie tym skręcanymi drogowego, i rozpoczęła się w Internecie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za dobre słowa. Zawsze dodają chęcie na dalsze pisanie :) Co do kontynuacji to mam nadzieję, że uda mi się za to wziąć. Niestety to nie tylko kwestia tego czy pozwoli na to czas i wena, ale nie wiem czy uda mi się zadomowić w tej fabule na tyle,żeby napisać bardzo długie opowiadanie. Wolałbym stworzyć coś dark fantasy/kryminał :P. P.S. Dzięki za wskazanie błędów, jak wrócę to poprawię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach




KOLEJNY ŚWIT


Budzik. Igor przez chwilę sam nie wiedział po co nastawił go na godzinę 5.00 Przetarł twarz jak co rano i odkrył kołdrę. ‘’Zabawne” -pomyślał. Był przekonany, że wykonywanie tych zwykłych, przyziemnych czynności które robi co rano, będzie dla niego niezwykłe. Nic z tego. Robił to tak samo jak każdego dnia. W każdym szczególe. Rozmasowując przez powieki gałki oczne, palcami wskazującymi delikatnie wydłubując „śpioszki”. Prawą ręką biorąc kołdrę za jej lewy, dłuższy bok odkrywał się przenosząc ją na prawą stronę. Wszystko tak samo, nie czuł nic specjalnego. Może jego organizm jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego co się stanie. Popatrzył chwilę na metalowy hak sterczący z sufitu i podszedł do okna. Zaczął pociągać za sznurki od rolety powoli odsłaniając świat będący po drugiej stronie. Słońce. Wiedział już dlaczego nastawił ten budzik. Chciał zobaczyć świt. Słońce już nigdy nie oślepi go w oczy tak jak dziś. Igor uśmiechnął się sam do siebie. ‘’Kolejny mały powód dla którego warto tak postąpić”- pomyślał. Podjął tą decyzję już dawno, ale to wczoraj zdecydował się ostatecznie. Chciał tylko, żeby nie było to tak nagłe, wolał poczekać ostatni dzień.
-No dobra stary! Co dziś robimy? – powiedział na głos do siebie. – Chyba jakieś śniadanie, hm?
Otworzył drzwi i obejrzał się. Nie. Jeszcze tu wróci, nie ma co popadać w nostalgię.
Zszedł schodami w dół i skierował się na prawo, do kuchni. Drewniane szafki, lodówka, mały stół przykryty obrusem, dwa krzesła... ‘’Fajnie by było to teraz wszystko rozwalić”- pomyślał – ‘’Ale najpierw śniadanie. Ostatnie takie śniadanie”. Podszedł do najbliższej szafki i wyciągnął z szuflady nóż, widelec i łyżeczkę do herbaty. ‘’Jajecznica?’’- zastanowił się Igor. Podszedł do lodówki i z górnej półki wyjął dwa jajka, jedno wyleciało mu z rąk z głuchym plaśnięciem rozbijając się o podłogę.
-Chr**nić! –krzyknął.
Sięgnął po kolejne jajko i zamknął lodówkę. Położył je ostrożnie na blacie stołu i podszedł do kolejnej szafki z której wyjął patelnię.

***

‘’Dziwne to’’- pomyślał Igor, popijając z filiżanki herbatę. – ‘’Ta jajecznica, ten chleb. Dziwnie smakują. Tak ... nienaturalnie’’. Już niedługo nie będzie musiał jeść takich „frykasów”. Wstał szybko z krzesła przewracając je na ziemię, podniósł patelnię z kuchenki i całą siłą cisnął nią w okno. Struktura szkła nie miała szans w starciu z patelnią, szkło posypało się z brzękiem po podłodze. Igor podszedł do lodówki i gwałtownie otworzył drzwi, próbując wyłamać je w drugą stronę. Nie mogąc poradzić sobie z nimi, czerwony ze wzburzenia, podniósł krzesło i z całej siły próbował cisnął nim we wnętrze lodówki. Szafki w lodówce w jednej chwili pękły i wysypały się z niej razem z krzesłem. Igor usiadł na podłodze i zaczął płakać. ‘’Za późno! Nie możesz teraz o tym myśleć! To i tak już się stało, dawno temu. Nie ma odwrotu”. Bohater wstał powoli ocierając ręką łzy, starał się uspokoić. Wyszedł z kuchni i skierował się na lewo do salonu. Położył się na miękkiej, brązowej sofie i włączył swój mały, trzydziesto dwu calowy telewizor. Nie oglądał programu który włączył. Patrzył w sufit. Nie chciał myśleć o tym co było, na to był już czas. Niestety takie myśli przychodzą same.

‘’Wszystko zepsułem. Straciłem to co miałem...”- myślał Igor – ‘’Niby co jeszcze miałbym zrobić? Wszystko już gotowe. Decyzja już dawno podjęta.”

Spojrzał na zegarek. 8.24. Leżał tak już parę godzin myśląc. Zdecydowanie za długo. Podniósł się gwałtownie z sofy i wybiegł z salonu. Biegł po schodach na złamanie karku, zatrzymujał się dopiero przed drzwiami swojego pokoju. Otworzył je ostrożnie i wszedł do środka. Pokój wyglądał tak jak zostawił go kilka godzin temu. Podszedł do laptopa stojącego na biurku. ‘’Czego chciałbym posłuchać zanim opuszczę mój dom?’’ Otworzył program Winamp i przeleciał oczami po Play liście. Włączył utwór
. Położył się na łóżku i słuchał. Nie tak wyobrażał sobie piosenkę która będzie lecieć w jego uszach po raz ostatni. Mimo to starał się leżeć i nie myśleć o niczym. Odpłynąć, zasnąć...



***

Gdy piosenka do szła do momentu: „... ten days of perfect tunes...” Igor zerwał się nagle z łóżka. ‘’To już czas. Teraz. Mniej myślenia, więcej działania’’ – pomyślał i podszedł wyłączyć muzykę. Usiadł przy komputerze i otworzył skrzynkę mailową. Nie liczył, że ktokolwiek napisał i miał rację. Czekała na niego jedynie długa lista SPAMu. Igor wyłączył komputer i sięgnął po komórkę. Mała, migająca kopertka dawała znak, że przyszedł SMS. ‘’Nie ważne. Nawet nie ma sensu sprawdzać teraz kto to. Wolę pozostać w błogiej nieświadomości.’’- pomyślał i usiadł na łóżku dalej wpatrując się w komórkę. Gdyby tak napisał do kogoś ostatni raz? Albo gdyby zadzwonił? Nie miał nikogo bliskiego, ale w głębi duszy wiedział, że znalazłby się ktoś do kogo można wysłać SMSa. Ten ostatni raz...
‘’Nie. Cokolwiek napiszę i tak każdy będzie mnie odciągał od tej decyzji i będzie mi jeszcze trudniej. To koniec mojego starego życia’’- stwierdził i podszedł do okna. Okno kuchni wychodziło na tą samą stronę co okno pokoju, więc telefon roztrzaskał niedaleko leżącej na ziemi patelni. Igor podszedł jeszcze do laptopa, zamknął go, po czym wziął w obie ręce i wyrzucił przez okno.

-Mogłem wcześniej rozwalić dysk, żeby nikt w nim nie szperał. No trudno.

Podszedł do szafy z ubraniami. Na ten moment czekał odkąd się zdecydował. Rozgarnął wiszące ubrania i wyjął czarne pudełko po butach. Podszedł do biurka i pieczołowicie ustawił je w miejscu w którym jeszcze parę chwil temu stał laptop. Otworzył pudełko. Nad dnie w jego wnętrzu spoczywał cicho Colt M1911 którego dostał kiedyś od dziadka. Igor wyjął z niego magazynek, ale dobrze wiedział, że zobaczy tam siedem naboi 45ACP załadowanych i gotowych. Gotowych do strzału. Załadował go dawno i zostawił tak, by czekał na odpowiedni moment. Wrócił do szafy i wyjął z niej jeszcze jeden przedmiot, półtora metrową, solidną linę.



***

Igor siedział na łóżku trzymając pistolet w prawej dłoni. Na haku pod sufitem bujał się lekko gotowy stryczek. Wiedział, że gdy policja znajdzie bałagan na dole zaczną się domysły. Będą snuć swoje teorie o tym jak wyglądały ostatnie godziny samobójcy, jak bił się ze swoimi myślami nie mogąc dojść do ładu i w końcu zaczął niszczyć wszystko co miał w zasięgu ręki. Jak chodził sfrustrowany po domu nie wiedząc co zrobić. Że prawdopodobnie namawiany przez znajomych do zarzucenia samobójczych planów, sfrustrowany, wyrzucił laptopa i telefon komórkowy. Będą go sobie wyobrażać jak szaleńca który przez ostatnie godziny życia biegał po domu jak dzikie zwierzę.

-Piep**eni specjaliści z policji. Gó**o wiedzą o ludziach.

Gdy znajdą stryczek pomyślą, że najpierw chciał się powiesić, ale znalazł pistolet i postanowił go użyć. Nigdy nie dowiedzą się, że Igor był od początku zdecydowany i że powiesił linę tylko po to, żeby dać im do myślenia. Biegli psycholodzy mogą sobie wmawiać co chcą. Niech szukają i wymyślają teorie. Nikt nie dowie się jak było naprawdę.

Igor popatrzył na pistolet. Światło naprawdę ładnie się na nim odbijało... Ciągle zastanawiał się, jak będą wyglądać jego ostatnie myśli? Czy powinien powiedzieć na głos jakieś ważne ostatnie słowa? Wiedział, że chciałby złapać swoją ostatnią myśl. Ten ostatni raz potrzymać jedną chwilkę w pamięci. Widział jednak, że jego pamięć nie zdąży nawet zarejestrować huku pistoletu. Nastąpi natychmiastowa śmierć, a nie wiadomo co będzie po niej...



***

Huk. W szafie na ubrania widniała teraz mała dziura co oznaczało, że pistolet działał. Igor przystawił go sobie do skroni. ‘’Nadszedł czas.” – pomyślał. Na ulicy dało się słyszeć głuchy strzał. Struktura czaszki nie miała szans w starciu z nabojem kalibru 0,45. Łuska cichutko brzęknęła o podłogę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już myślałem, że wygram, a tu kompetentni ludzie się zlecieli. :(

 

Nie przesądzaj z góry. Właśnie, że ja zagłosuję na Ciebie :jezor: Ale na razie jest cisza przed wyborcza, więc Ci tego nie powiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

UPADEK

 

Podszedł do okna i spojrzał na horyzont, słońce właśnie zachodziło, niedługo miała zapaść ciemność, kompletna ciemność.

Pomyślał o tym z rozgoryczeniem; Nic mu się nie udało, jego świat był pusty, żadnych gwiazd, żadnej materii.

Tylko ten jeden układ słoneczny. Jedna planeta i jedno słońce, a na dodatek fizykę wzorował na świecie swojego największego wroga. Był naprawdę marnym bogiem.

Na niebie pojawiła się grupa smoków.

Zacisnął pięści. -Przeklęte smoki. Tak, dostał już raporty z południowej półkuli, jego świat miał być martwy i te stwory już się o to postarają. Nigdy do tej pory im na to pozwolił, nigdy, więc dlaczego zdecydował się to zrobić z jego światem?

Znał odpowiedź, wiedział że przekroczył granicę, a on zareagował niezwykle szybko, oddziały mroku już na drugi dzień wkroczyły i zaczęły siać zniszczenie.

Teraz się wycofują, nie przyjdą zdobyć jego pałacu. Bo i po co, skoro te przeklęte smoki użyły dechu śmierci, niedługo na jego planecie nie będzie żadnej żywej istoty, wszyscy zostaną pochłonięci. -Nawet ja.

Uśmiechnął się i odsunął od okna. Jego kryształowa komnata promieniowała różnymi kolorami.

Tak, to koniec, nie pozostało mu już nic innego. Uśmiechnął się jeszcze bardziej i ruszył w stronę przeciwległej ściany.

Tyle czasu nad tym pracował a nadal się tego obawiał, tak to było jedyne co mu się udało i teraz mogło go ocalić.

Dotknął ściany, a ta rozpuściła się ukazując drzwi z jakiejś płynnej substancji, która lekko falowała.

Odwrócił się i jeszcze raz spojrzał na swój świat. Tyle istnień zginie...

Nie! nie zginie, prawdopodobnie czeka ich coś gorszego, nikt nawet smoki nie wiedziały jaki będzie skutek użycia dechu śmierci. -Haha. Cóż za ironia, nawet te głupie bestie nie wiedzą jaką bronią dysponują.

Tak więc żegnaj Władco Mroku, mam nadzieję że to przeżyje i kiedyś zdołam powrócić, a wtedy zemszczę się.

Zaśmiał się szaleńczo i wkroczył w drzwi.

 

 

 

No takie cuś sobie napisalem, jeżeli ktoś ma problemy z połapaniem się w niektorych miejsach o kim mowa to trudno tak ma byc ;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ta ja nie będę gorszy i też się zhumanizuje moje dzieło:

BOBASKI

Dawno, dawno temu, na planecie oddalonej o 100 milionów lat świetlnych od planety zwanej "Ziemia" żyły sobie w ciszy i spokoju, tocząc zwyczajny jak na ów stworki tryb życia, Bobaski.

Wszak wszystkie dzieci wiedzą, że ów małe, włochate, przypominające nieco kulki stworki zabarwione we wszystkie kolory tęczy były pozytywnie i przyjacielsko nastawione do otaczającego je otoczenia (także tego oddalonego o 100 milionów lat świetlnych).

Pewnego słonecznego dnia Bobaski zorientowały się, iż brakuje im ich tajemniczego skarbu! Była to niewielka drewniana skrzynia o wymiarach 2 skoki Bobasków na 2, w której mieściły się skarby kolorów. Bez niego wszystko traciło kolor, oprócz Bobasków, gdyż to właśnie owe stworki pomalowały cały świat, aby był bardziej kolorowy. Nastał dla nich okropny czas dni bez kolorów. Wszystko traciło sens dalszej egzystencji.

W tym samym czasie urodziło się sześć stworków-bobasków. Każdy z nich miał jakiś magiczny dar. Niebieski potrafił pływać i zatrzymywać powietrze przez wiele godzin. Czerwony zjadał skały, Żółty skakał w górę na 80 km, Zielony strzelał błyskawicami, tak naprawdę był koloru szmaragdowo-zielonego lecz z przyczyn oczywistych wszyscy unikali tego imienia. Biały leczył innych.

Pomarańczowy był tak silny, że milion ton by podniósł.

Bobaski dowiedziały się od tajemniczych informatorów że zły Czarnodziej, zamieszkujący jeden z księżyców planety Bobasków, wykradł potajemnie w nocy skrzynie kolorów.

Jak się łatwo domyślacie drogie dzieci Bobaski wyruszyły w trudną podróż poszukiwawczą Czarnodzieja. Po długich poszukiwaniach znaleźli go, właśnie Czarnodziej siedział w krzakach i próbował sforsować bobaskowy zamek od skrzyni. Zaczęli z nim walczyć. Czarnodziej postawił ścianę ze stali o wysokości 1 km, ale Żółty powiedział: "Złapcie się mnie!" i przeskoczyli przeszkodę. Czarnodziej postawił drugą stalową ścianę i ponownie Pomarańczowy pomógł im ją pokonać. Poszli dalej. Stanęła im na drodze skała. Czerwony zjadł skałę, miał jeszcze sporo miejsca w brzuszku od śniadania. Zielony zaatakował Czarnodzieja. Wkrótce wygrali i odzyskali skrzynię kolorów.

Wrócili do domu i wszystko było jak dawniej.

Dzięki wspólnemu działaniu udało im się przywrócić kolory.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9999 BC


Niektórzy myślą, że życie w prehistorycznym świecie może wydawać się trudne i bardzo niebezpieczne, no bo przecież mamuty, tygrysy i inne tego typu stworzenia. Takiemu rozumowaniu nie pomagają towarzyszące tym czasom epoki lodowcowe. Jak chociażby ta z 10014 wtedy to p***ziło. O tak wtedy to nawet praludzie siedzieli pochowani w swoich luksusowych jaskiniach. Jak pewnie pamiętacie ludzie wtedy nie znali ognia to też używano bardzo tandetnych jak na owe czasy reaktorów atomowych. Ot, te zielone kamyczki dawały dużo ciepła i dzięki temu padlina szybciej się odrobaczała i była szybciej zdatna do jedzenia.
Był sobie pewien chłopiec imieniem Kalle. Ot, zwykły praczłowiek. Trochę włosków tu i ówdzie. Jedyne to co go wyróżniało to to, że kochał mamuty. W plemieniu uważany był za wysłannika boga śmierci Stachu-Japa. Raz nawet przywódca plamienia Wspaniały Ramnus kazał mu się wynieść z osady, ale po zawetowaniu tej decyzji przez członków rady zwanych Admannastracją Kalle pozostał. Innego razu nasz bohater znalazł paczkę zapałek Czechowickich i przekazał ją kamienioszowi, który miał dostarczy wysyłkę do reaktorów w osadzie Biełobylla. Jak się potem okazało paczka przyczyniła się do eksplozji reaktorów, a co za tym idzie awarii ocieplania w całej Biełobylli. Po tych wydarzeniach Kalle uznał, że jego odkrycia i postępowania rujnują życie innych mieszkańców to też wyniósł się za granice miasta (jakieś 10 metrów) i osiadł w jaskini, którą sam nazwał Kalle-tou. Spraszał tam dawnych kolegów na wielkie picie tłuszczów z mamutów. Gdy tak pili przed jego oczami ukazała się wizja, że mamuty przestają istnieć, że zostają z nich same kości. Wtedy doznał olśnienia, wybiegł z imprezy jak szalony i poszedł szukać jakiegoś mamuta. Nie brał żadnej broni gdyż miał nadzieje, że to ogromne stworzenie nic mu nie zrobi. Znalazł małego porzuconego mamuta. Przygarnął go i zabrał do domu. Tak imprezowicze chcieli go zabić i zjeść, ale groźby Kallego, że ktokolwiek go tknie zginie, od razu odstraszyły potencjalnych jadaczy. Poszedł więc odprowadzić gości do końca jaskini, a gdy wrócił zobaczył, że cały zapas jedzenia na zimę wyjadł mamut. Postanowił, że da mu na imię Fiskus.
Po roku obserwacji mamutów, karmienia i ochrony Kalle miał na tyle dużą wiedze, że postanowił otworzyć własną hodowlę mamutów. Aby tego dokonać przeniósł się od osady na ok. 30 metrów gdzie znalazł bardzo dużą jaskinię gdzie zadomowił siebie i mamuta.
Po 3 latach Kallemu udało się znaleźć partnerkę dla Fiskusa. Nazwał ją Mochersonia. Jak tylko przyprowadził ją do farmy dwa mamuty od razu się zaprzyjaźnili.
W ogóle rok 9995 BC był kluczowym momentem w dziejach ludzkości. Otóż stworzono prototypowy model bolidów Formuły 1 (czytaj koło), wprowadzono nowe technologie pozwalające na szybsze ścinanie drzew (siekiery) i łatwiejszego rozpalania ognisk ( benzyna, większa ilość zapałek). Tygrysy szablozębne stały się zwierzętami domowymi. Jedyną najgorszą się mającą sprawą jest życie mamutów. Stały się celem numer 1. wśród dziczyzny. Na szczęście Kalle miał swoją hodowlę.
Kalle poszedł narąbać drewno na wieczerzę, gdy wracał zauważył, że się zgubił bo ktoś zgasił nowoczesną lampę naftową w jego jaskni.
Po jakiejś godzinie udało mu się dojść, ale gdy tylko wszedł do jaskini poczuł zapach nieznanych mu róż oraz dojrzał palące się świece. W jaskini panował półmrok. Stał tak chwile cicho gdy z tego półmroku usłyszał chrumkanie. Przysłuchał się. Okazało się, że to jego mamuty kopulowały. Bardzo się ucieszył z tego powodu. Szybko pobiegł do miasta i kupił szampana.
Dziewięć miesięcy później. Na świat przyszło 300 mamucików, których nazwał Spartans. Od tego momentu Kalle stał się pokojówką mamutów, sprzątał, usypiał, karmił. Miał już dość więc pewnego dnia zwołał ekipę z osady i razem z nimi postanowił wyeliminować mamuty. Szybko rozpoczęli atak, lecz matka mamuciąt była przebiegła i zamontowała kamień antywłamaniowy do jaskini. Atak spalił na panewce.
Po przygodzie z mamutami Kalle wrócił do miasta, a mamuty po tygodniu czasu opuściły jaskinię i razem z 300-set Spartanami wyruszyli w kierunku Persji.


autor: Phoenix
pomysł z mamutami podsunął mi Nobody :D.

Autografy tylko na Pw, nie no żart.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja też coś napiszę :P

 

Skrytobójstwo

 

W głowie Alstera przebiegało właśnie mnóstwo myśli. Zwłaszcza o przeszłości... Tak... Przeszłość, która - jak można się błędnie spodziewać była całkiem zwykła. Jednakże wydarzenia, które zdarzyły się całkiem niedawno spowodowały, że Alster nie jest już taki jak kiedyś. Tanny, jego przyjaciel został zamordowany w trakcie snu. To dało Alsterowi do myślenia. On nie da się tak łatwo. Nie w ten sposób.

 

Przygotowując się do wyjścia niedawny absolwent szkoły skrytobójców zakładał właśnie czarny, jedwabny strój. Szeleścił on cichutko przy wietrze, który przez otwarte okno wtargnął do pokoju Alstera. Nadszedł czas... Jego pierwsze prawdziwe zlecenie. Trzymał w jednej ręce świstek z nazwiskiem, w drugiej zaś sakiewkę z pieniędzmi, która prawdopodobnie była zaliczką. Alster odłożył sakiewkę i wyskoczył przez okno, odbił się od przeciwległej ściany i spadł na ziemię. Powtórzmy to sobie jeszcze raz... Cel co wieczór wychodził do swojego ogrodu i siedział na ławce przez około 5 minut. To powinno być wystarczające. Ale co, jeżeli się nie uda, lub on w ogóle nie wyjdzie na zewnątrz? Mógł zostać ostrzeżony. W mieście ściany mają uszy i oczy. Wprawdzie wszyscy trzymają się z daleka od skrytobójców, ale kto wie...? Na zewnątrz było strasznie gorąco. Wydawać się mogło, że całe miasto jest jedną wielką patelnią, na której smażą się wszyscy ludzie. Co prawda powiewał od czasu do czasu lekki wiaterek, ale nie był on wystarczający, żeby ochłodzić człowieka. Przenosił on jedynie gorące powietrze z jednego miejsca na drugie. Podmuch tego gorącego powietrza jakby obudził Alstera. Jeżeli ma zdążyć na czas powinien już ruszać. Najłatwiej dostać się na miejsce górą, ale w takich waunkach wyżej niż na pierwsze piętro wchodziłby tylko samobójca. Trzeba więc będzie iść ulicą...

 

Ludzie dookoła wpatrywali się na Alstera, jak na seryjnego mordercę. Byłaby to prawda, gdyby nie to, że ten młodzieniec niedawno skończył szkołę. Nie zabił jeszcze nikogo. Szedł spokojnie ulicą i rozglądał się dookoła. Każdy, na kogo spojrzal od razu kierowal wzrok w inną stronę. Spojrzenie w oczy skrytobójcy jest porównywalne ze śmiercią. Po kilkunastu minutach Alster był już na miejscu. Wysoki, zdobiony mur pięknie prezentował się na tle zachodzącego słońca. Teraz trzeba było dostać sięna miejsce, gdzie można będzie obserwować swój cel. Budynek, który skrytobójca właśnie minął nadawał się do tego celu doskonale. Zwinnym ruchem wskoczył na wózek stojący obok, złapał się gzymsu i podciągnął. Następnie podobnym sposobem wdrapał się na dach. Mimo, że słońce już zachodziło temperatura dawała się we znaki. Alster nie miał jednak wyjścia, musiał czekać. W końcu drzwi uchyliły się, a z nich wyszedł niski, nieco gruby mężczyzna. Niósł w ręce szklankę z wodą. Skrytobójca czekał na odpowiedni moment. Jeden pochopny ruch i zdradzi swoje położenie nie zabijając wpierw swojego celu. Podczas czekania myślał nad sposobem, w jaki zginie ów człowiek. Po chwili wyjął kilka drewnianych i metalowych części, z których złożył niewielką kuszę. Naciągnął cięciwę, włożył bełt i wycelował. Ręce drżały, jedyne co teraz słyszał to serce, które biło coraz mocniej. Przyjął zlecenie, nie może się teraz wycofać... Pociągnął za spust.

 

Słychać było jedynie świst, krótki jęk i brzęk tłuczonego szkła. Z domu wybiegła kobieta, która krzycząc i wymachując rękami szukała załzawionymi oczami zabójcę jej męża. Na dachu jednak nikogo nie było...

 

 

 

Wiem, trochę cienkie... Ale trudno :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim razie ja też coś dam od siebie. Miałem tego nie dawać, ale skoro Cora przedłużył termin oddawania prac to mogłem to trochę poprawić i jest :

 

Prolog

Po dwóch stronach potężnych wrót stali strażnicy. W jednej ręce trzymali długie, masywne miecze, zaś w drugiej jakiś świecący przedmiot w kształcie piramidy. Nie drgnęli już od wieków i wielu pomyślałoby, że ich pełne, emaliowane zbroje okalają jedynie powietrze. Ich służba miała trwać wiecznie i już dawno się z tym pogodzili. Dwie pochodnie były tu jedynym źródłem świata. Dalej ciągnęła się ciemność, wypełniająca olbrzymią salę. Mieli tak stać bez końca z szeroko otwartymi oczyma i dłońmi spoczywającymi na gałkach mieczy. Jednak po stuleciach spędzonych przy Wrotach powieki mężczyzn z każdą chwilą opadały coraz niżej. Ci, którzy ich wybrali, wykazali się nieostrożnością. Każdy straci czujność w takim miejscu. Prędzej, czy później. Ci dwaj byli wyjątkowo wytrwali i obdarzeni długowiecznością, ale nadal byli ludźmi. Gdyby magiczny wskaźnik umieszczony w piramidkach choć na chwile przygasnął, mieli bezzwłocznie poinformować o tym swoich panów. Wtedy oni przybyliby tu z bardzo daleka, aby wzmocnić rytuał. Nic podobnego nie stało się odkąd tutaj przybyli, a ich duchowa łączność ze Złotymi Magami osłabła. Być może znikła całkowicie, ale kogo to obchodzi ? Artefakty wręcz oślepiały ich swym blaskiem, co tylko zachęciło rycerzy do pewnego eksperymentu. Zasnęli. Sen był dla nich jedyną ucieczką od tego okropnego miejsca. Jedynym rarytasem, na który mogli sobie pozwolić, choć tak długo się wahali.

 

Nagły impuls obudził ich jednocześnie. Wyczuli jakieś podejrzane skupisko mocy. Chociaż ich mięśnie już dawno zastygły w bezruchu, potrafili poruszać swoim ciężkim orężem z prędkością błyskawicy. Goran po chwili zauważył fioletowy dym, który ulatniał się spod drzwi. Chciał krzyczeć, ale z jego ust wydobyło się tylko ciche stęknięcie. Jego mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Nie! to niemożliwe! To nie mogło trwać tak długo! Z niepokojem przerzucił wzrok na swoją piramidkę. Zgasła całkowicie i powoli uchodziło z niej ciepło. Nie mógł nawet skręcić głowy w stronę towarzysza, więc otumaniony wpatrzył się w ciemność.

 

Z głębi wielkiej komnaty rozbrzmiewał jakiś dźwięk. Były on bardzo odległy, ale wkrótce Goran rozpoznał w nim odgłosy kroków. Wypełniła go groza. Strażnik Bramy nigdy nie czuł się bardziej bezradny. Ostry dym sączący się z wrót odbierał mu wzrok i jasność myślenia. Gdy przybysze pojawili się w świetle pochodni, widział tylko dwie zamazane plamy. Stały przez chwilę w bezruchu, gdy nagle jedna z nich postąpiła kilka kroków bliżej, wyciągając ręce przed siebie.

- Nie macie już czego pilnować - wychrypiała. - Wasza służba dobiegła końca.

Służba dobiegła końca... Jesteśmy...wolni....

wol...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja się dołączę.

Takie tam wypociny w hołdzie śp. G. Gygaxowi i D. Arnesonowi, których D&D 4 zgarnął dziś aż pięć ENnies:

Fragment z "Dziejów Franciszka i Zenona - poszukiwaczy przygód jakich świat nie widział" (16+ za kilka bluzgów ;) )

http://www.wklejto.pl/40652 (hasło: dupa)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołączam się do chóru i też jestem "za".

 

Pragnę tylko zauważyć, że konkurs miał skończyć się wczoraj o 21.00 a Cora nie pojawił się jeszcze i nie domknął go na ostatni guzik. A dopóki nie założy sondy, nie będziemy mogli głosować :mellow:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...