Dzisiaj mi sie snilo cos z Michelem Jacksonem, pamietam ze bylem ubrany jak gosciu z crysisa i byla wojna (jak zwykle), tyle ze ludzie strzelali do siebie bombami atomowymi z pistoletow, i jakimis wiekszymi gownami z szotgunow, i skakali po planetach. Stoje na jakiejs OGROMNEJ planecie z kolezanka, i nagle przed nami michel jackson zaczyna moonwalkowac. A ja na to mu strzelilem z pistoletu w golwe, rozwalilem cala planete i jedyne co slysze to mi kolezanka w radiu mowi "Headshot" I caly team sie zaczyna smiac. Po chwili jest takie jaki rozmycie, i powrot do normalnosci, stoje w ciemnej alejce przed cialem z pistoletem w reku, a za mna pijani i nacpani koledzy. Czesc z nich nago, czesc polnaga, i ta kolezanka co stala kolomnie normalnie ubrana, i trzezwa, krecila tylko glowa.
Mam nadzieje ze to byl sen.