Intrygujący tytuł.
No i brak jakiegokolwiek intra, co się chwali, bo rzuceni jesteśmy od razu na głęboką wodę. Cholernie ciężki klimat, wielu to może odstraszyć, wiesz, jedyny sprawiedliwy król kontra nieskończone, zdaje się, zastępy wrogów. Król, dodajmy, czarny. Plusik za złamanie konwencji jedynego-dobrego-i-białego. Nasi towarzysze umierają (przenoszą się do krainy wiecznego mata? Mgliście zostało to wyjaśnione) i zostajemy sami, zdezorientowani i oszołomieni skutecznością dział wrogów. Grałem przy opuszczonych roletach i gdy zobaczyłem pierwszą kanonadę czerwonych pocisków, pędzących niczym groteskowa parodia naszej husarii, autentycznie podskoczyłem na krześle.
Z początku bliscy przekonania, że biali mają najlepsze ai do tej pory zaprogramowane, z kolejnymi partiami (wątpię, byście po jednej odkryli wszystkie niuanse gry) zaczynamy składać z puzzli obraz mechanizmu nimi rządzącego. A gdy już to zrobimy - wesoła rzeźnia! - lecące pociski i znikające figury.
Serce wali jak oszalałe gdy nagle uświadamiamy sobie, że zostaliśmy sami na polu bitwy. Gracza uderza to, że jest sam, wszyscy jego bliscy i cała rodzina zginęła. Snujemy się ponuro po polu bitwy, próżno czekając orderów. Subtelna wymowa antywojenna.
5+/5 - Więcej takich produkcji!