Gdyby nie koszmary, moje zycie nie mialo by zadnych emocji.
Kocham zwlaszcze te najbardziej porypane koszmary, gdzie ide sobie tunelem po kosmosie i skacze po planetach, gdy tutaj wielki Mickey zaczyna we mnie rzucac szklankami. Szybko uskakuje na poblizszy wiezowiec, po czym spadam w dol do lodowki pelnej lawy. A pozniej ona sie zamyka i sie budze spadajac z domu sasiada, bedac nago.
Ale to tez byl kawalek snu.