Miałem taki sen na którym zacząłem zsuwać się z łóżka, następnie unosić po pokoju, później przeleciałem przez ścianę na dwór i wtedy cały świat zmienił się w płynący ocean (ale nie wody, tylko energii), później w śnie pomyślałem "a może ja nie płynę , tylko stoję w miejscu?". I wszystko ustało, byłem w miejscu, a przede mną w tej próżni zaczeła pojawiać się twarz, na początku tylko kontur energii (pomyślałem, że to Bóg czy ktokolwiek innego), ale wykrztałciła się na Dalai Lame. :) I sen się skończył poczuciem, że jest to projekcja i instrukcja, cel mojego życia -> zostać kimś takim jak Dalai Lama.
Wiem, że ten sen jest dziwny, ale prawdziwy. :D